Pandemia COVID-19 nie jest najgorszym, co nas czeka. Znacznie poważniejszym zagrożeniem dla ludzkości są zmiany klimatyczne. To dlatego, że praktycznie jest za późno, by nim zapobiec.
Jeżeli spytamy dowolnego człowieka na świecie, na czym mu najbardziej zależy, wyniki nie będą zaskakujące. Od dziesięcioleci badań opinii publicznej, ta sama kombinacja zagadnień zajmuje najważniejsze miejsca: praca, edukacja, przestępczość, opieka zdrowotna. Kolejność ta zmienia się w zależności od koniunktury gospodarczej, ale generalnie jest stabilna.
COVID-19 do potęgi n-tej
Ale dwa lata temu nawet w najgorszych koszmarach trudno było szukać zbliżającego się zagrożenia: pandemii COVID-19. Dzisiaj 45% respondentów odpowie, że to właśnie pokonanie koronawirusa jest najważniejszym celem ludzkości. Kolejne palące problemy zostały zepchnięty na dalszy plan. I słusznie, bo zapanowanie nad infekcjami SARS-CoV-2 jest kluczowe dla naszego powrotu do szeroko rozumianej „normalności”. Inne kwestie mogą poczekać.
Czy na pewno? Matka wszystkich kryzysów jest wciąż przed nami. I mało kto zdaje sobie sprawę z powagi zagrożenia.
Nie ma sensu tu wspominać o kolejnej pandemii, która prędzej czy później, znowu nadejdzie. Problem jest znacznie bardziej „namacalny”. Mowa o zmianach klimatycznych, które dotykają nas każdego lat.
Eksperci są zgodni, że za 10 lat pandemia COVID-19 będzie bolesnym, odległym wspomnieniem, ale w jej miejscu pojawi się inna, surowa rzeczywistość. Na zachodzie – brutalne pożary i dni wypełnione dymem. Na wschodzie – potężne huragany i powodzie. Na całym świecie – okropny i nieuchwytny smog, drażniący nasze nosy, oczy i skórę. W niektórych częściach świata ta nowa rzeczywistość będzie oznaczać niemożność wychodzenia na zewnątrz o określonych porach dnia, ponieważ upał będzie zbyt duży. W innych, będzie jednoznaczna z codziennymi ograniczeniami w dostawie wody.
Wyobraźmy sobie horror pandemii COVID-19 spotęgowany i utrwalony. Nie ma i nigdy nie będzie szczepionki na zmiany klimatyczne. Każdą chorobę da się opanować – z wykluczeniem jednej: choroby toczącej naszą planetę.
Zmiany klimatu to zmiany życia
Jeśli ludzkość tak bezpośrednio domaga się od światowych władców rozwiązania kryzysu związanego z COVID-19, jak zareaguje, gdy nadejdą spustoszenia związane ze zmianami klimatycznymi? Nikogo nie będzie wtedy obchodziło, że należało zrezygnować z paliw kopalnych wcześniej lub zainwestować w technologię wiązania dwutlenku węgla, kiedy jeszcze był na to czas. Ważne będzie „tu i teraz”, a więc i fakt, że życie, które dobrze znamy, całkowicie się zmieniło.
Problem ze zmianami klimatycznymi jest taki, że są one powolne, zachodzą przez pokolenia. Pomiędzy katastrofami epizodycznymi (erupcjami wulkanów, trzęsieniami ziemi, a nawet pandemiami), można zapomnieć, że coś nam zagraża. Jeżeli się o tym nie myśli, trudno zauważyć, że „gdzieś tam” topnieją lodowce.
Problem władz (nie tylko w Polsce) jest taki, że obchodzi ich tylko teraźniejszość. Doświadczenia pokazują, że 99% urzędników chce po prostu pozostać na swoich stanowiskach. Są oni dość elastyczni w stosunku do każdego poglądu lub stanowiska, tak długo, jak utrzyma ich to przy władzy. Ta strategia do tej pory się sprawdzała, ale teraz zasady gry się zmieniają. Świat, w którym żyjemy obecnie, nie jest normalny.
Jak zmienić przyszłość?
To ludzkość doprowadziła do obserwowanych zmian klimatycznych. Nawet jeżeli dziś przestalibyśmy emitować gazy cieplarniane, globalne ocieplenie trwałoby jeszcze przez co najmniej kilka dziesięcioleci, jeżeli nie stuleci.
Dzieje się tak, ponieważ reakcja planety (np. oceanów) wymaga czasu, a dwutlenek węgla – główny gaz cieplarniany – utrzymuje się w atmosferze przez setki lat. Między tym, co robimy, a tym, kiedy to odczuwamy, upływa pewien czas. Według najnowszych szacunków, w przypadku braku poważnych działań mających na celu ograniczenie emisji, temperatura na świecie wzrośnie średnio o 6°C.
Niektórzy naukowcy przekonują, że „globalna katastrofa” już trwa na biegunach planety; np. Arktyka może być wolna od lodu pod koniec letniego sezonu w ciągu zaledwie kilku lat. Inni eksperci obawiają się, że Ziemia przekroczy jeden lub więcej „punktów krytycznych” – gwałtownych, być może nieodwracalnych zmian, które zmienią nasz klimat.
Może jednak nie jest jeszcze za późno, aby uniknąć lub ograniczyć niektóre z najgorszych skutków zmian klimatu. Reagowanie na zmiany klimatu będzie wymagało dwustopniowego podejścia: „łagodzenia” – ograniczania przepływu gazów cieplarnianych do atmosfery; oraz „adaptacji” – uczenia się życia ze zmianami klimatu, które już się rozpoczęły (i przystosowywania się do nich).
Kluczowe pytanie brzmi: jaka będzie nasza emisja dwutlenku węgla i innych zanieczyszczeń w nadchodzących latach? Recykling i jazda bardziej paliwooszczędnymi samochodami to przykłady ważnych zmian w naszych zachowaniach, które pomogą, ale nie wystarczą. Ponieważ zmiany klimatyczne są prawdziwie globalnym, złożonym problemem o gospodarczych, społecznych, politycznych i moralnych konsekwencjach, rozwiązanie go będzie wymagało zarówno skoordynowanych działań na skalę globalną, jak i lokalnych wysiłków na poziomie miast i regionów. To od nas zależy, co się stanie dalej.