Ten tydzień dla militariów minął zwłaszcza pod kątem Sił Kosmicznych USA, czyli Space Force… ale nie tylko.
Space Force! Bo w kosmosie jeszcze się nie wojuje
Zacznijmy jednak od dania głównego, czyli wspomnianej nowej gałęzi wojska USA. Jak podaje Popular Mechanics, przed kilkoma dniami, wcześnie rano Space Force przeprowadził test międzykontynentalnego pocisku balistycznego Minuteman III w ramach rutynowego testu siły rakietowej Ameryki.
Pocisk wystrzelił z silosu startowego w bazie Sił Powietrznych Vandenberg około godziny 12:33 czasu kalifornijskiego. Następnie pokonał 6750 km, aby rozbić się na atolu Kwajalein na Wyspach Marshalla. Oczywiście nie był wyposażony w głowicę termojądrową.
Test pod nazwą FTU-2 został przeprowadzony przez Air Force Global Strike Command i odbył się w Vandenberg, placówce 30. skrzydła kosmicznego, które jest częścią Space Force. Chociaż jest to odrębna gałąź Wojska USA, Siły Kosmiczne są technicznie częścią Sił Powietrznych.
Teraz Space Force przygotowuje się do czynnej służby, której częścią z pewnością będzie kontrolowanie placówek z silosami rakietowymi. Z czasem będzie również stanowiło pieczę nad wojskowymi satelitami.
Mur na ziemi, płot w kosmosie, czyli Space Fence
Space Force Stanów Zjednoczonych, czyli gałąź Sił Kosmicznych w Wojsku USA rozwija swoje skrzydła, przygotowując się do patrolowania orbity ziemskiej.
Już w tym miesiącu Space Force włączy nowy i ulepszony system radarowy, który jest przeznaczony do śledzenia małych obiektów w kosmosie. System Space Fence został zbudowany na atolu Kwajalein na południowym Pacyfiku i pozwoli wojsku obserwować tysiące obiektów krążących wokół Ziemi w odległości do 35400 km od powierzchni planety.
Naziemny radar umożliwi również wojsku monitorować śmieci kosmiczne, śledzić satelity wroga i zapobiegać kolizjom satelitów. NASA szacuje, że nawet pół miliona takich obiektów o średnicy od 0,4 do czterech cali krąży wokół Ziemi z prędkością 22000 mil na godzinę. Każdy statek kosmiczny wchodzący na orbitę z tymi obiektami ryzykuje okropną w skutkach kolizję.
Co ciekawe, Space Fence nie jest przedsięwzięciem nowym. Tak naprawdę jego pierwsza wersja została zamknięta w 2013 roku z powodu cięć budżetowych. Jej nowy wariant jest nie tylko skuteczniejszy pod kątem wykrywania małych elementów, ale też sięga znacznie dalej (poza pierwotną niską orbitę) i na dodatek może śledzić nie 2000, a ponad 10000 obiektów.
Nowy Space Fence będzie kosztował 914 milionów dolarów, a Pentagon planuje zbudować drugi obiekt w Australii Zachodniej w 2021 roku.
Pocisk artyleryjski, który z ruchomego celu nie robi sobie wiele
Trafienie oddalonego celu nie należy do łatwych zadań, ale trafienie takiego, który się porusza… to już zupełnie inna para kaloszy. Czyżby pocisk Excalibur S był tego rozwiązaniem?
Firma Raytheon i Amerykańska Marynarka Wojenna z powodzeniem wystrzeliły ostatnio precyzyjnie kierowany pocisk artyleryjski, którego można wystrzelić z haubicy i nakierować na poruszający się obiekt.
Testy te nie tylko wykazały zdolność Excalibur S do przełączania się z GPS na namierzanie laserowe, ale też sprawdziły elektronikę oraz szereg czujników. Te nie zostały bowiem zniszczone ani nawet uszkodzone podczas samego wystrzału.
Excalibur S to najnowszy wariant inteligentnych pocisków Excalibur firmy Raytheon. Został opracowany przez Raytheon i BAE Systems Bofors, łącząc technologię GPS z pocisku Excalibur Ib z laserem naprowadzającym, który pozwala mu uderzyć w ruchome cele lądowe i morskie z promieniem chybienia poniżej dwóch metrów.
System Excalibur został zaprojektowany do pracy z różnorodną artylerią i może zwiększyć zasięg działa kalibru .52 do ponad 50 km. Tuż po wystrzeleniu Excalibur S wykorzystuje GPS do ustalenia początkowego celu, a następnie przełącza się na laser, aby trafić możliwie najbliżej niego.
Czy to ptak? Czy to statek? Nie! To uzbrojona po zęby flota USA
Żadna wroga Marynarka Wojenna nie chciałaby napatoczyć się teraz w okolicę floty USA przemierzającej obecnie wschodni Pacyfik.
W skład wspomnianej floty wchodzi ewidentnie jeden z najlepiej chronionych lotniskowców w historii, jakim jest Theodore Roosevelt. Jego pięciotysięczna załoga jest obecnie eskortowana przez co najmniej sześć krążowników i niszczycieli wyposażonych w prawie sto pocisków kierowanych każdy.
Poniżej możemy obejrzeć nawet nagranie z przecinania spokojnych fal przez okręty. Zwykle tego typu akcje sprowadzają się do jednego lotniskowca, krążownika i dwóch/trzech niszczycieli, gdzie ten drugi jest główną eskortą, koordynującą obronę lotniskowca zwłaszcza przed zagrożeniami z powietrza.
Gdzieś w pobliżu czai się dodatkowo okręt podwodny z atomowym napędem, który chroni resztę grupy uderzeniowej przed zagrożeniami w głębinach.
Oprócz eskorty z USS Theodore Roosevelt mogą wystartować 44 myśliwce uderzeniowe F/A-18E/F, około 5 elektronicznych odrzutowców EA-18G Growler, 4 powietrzne samoloty wczesnego ostrzegania E-2C lub E-2D Hawkeye, dwa C-2A Greyhound oraz 19 śmigłowców MH-60.
Samoloty EA-18G Growler już po teście w duecie
Na sam koniec nieco autonomii. Boeing wraz z Marynarką Wojenną USA przeprowadził niedawno test z parą połączonych ze sobą autonomicznych samolotów EA-18G Growler.
Miało to miejsce podczas czterech lotów demonstracyjnych na Naval Air Station Patuxent River w Maryland. Wtedy to misją nadzorował trzeci Growler, lecący obok autonomicznych wariantów. Testy wykazały ponoć, że samolot ukończył 21 misji demonstracyjnych.
Według Boeinga ostatnia demonstracja była częścią corocznych ćwiczeń FLEX (Navy Warfare Development Command) i została przeprowadzona w celu pokazania zdolności F/A-18 Super Hornets i EA-18G Growler do używania autonomicznych systemów podczas prowadzenia misji bojowych.
Nie znamy niestety wiele szczegółów na ten temat, ale według informacji z New Atlas demonstracja wydaje się być związana z systemem Tee Airpower Teaming, który jest opracowywany wspólnie z rządem Australii w celu stworzenia drona bojowego o wydajności podobnej do myśliwca.
Korzystając z podobnej technologii, ostatnie loty testowe pokazują, w jaki sposób EA-18G Growler, będący elektrycznym, bojowym wariantem F/A-18F Super Hornet, może być wykorzystywany w opcjonalnym trybie bez pilota w niebezpiecznych misjach.