Rakieta Falcon Heavy firmy SpaceX rozświetliła niebo na Florydzie wcześnie we wtorek czasu lokalnego, gdy ryknęła w kosmos, stawiając pierwsze kroki w swojej sześciogodzinnej misji, którą Elon Musk opisał, jako najtrudniejszą w historii. Sporą zasługę w tym ma sama skala przedsięwzięcia, która wymagała zamontowania aż czterech impulsów silnika górnego stopnia do wzniesienia 24 satelitów, z 20 odrębnymi separacjami na trzech oddzielnych orbitach.
Czytaj też:Ktoś okradł NASA z danych za pomocą zwyczajnego Raspberry Pi
Pierwsze i wygląda na to, że jedyne (przynajmniej w ciągu trwania misji, kiedy piszę ten artykuł) problemy dotyczyły trzech silników pierwszego stopnia, które po wzniesieniu Falcon Heavy na odpowiednią wysokość, odczepiły się od niego i zaczęły zmierzać na lądowiska na Ziemi, aby zostać naprawione i wykorzystane w kolejnych misjach. O ile dwa z nich udało się odzyskać, to trzeci uderzył w morze, kiedy nie trafił na statek bezzałogowy.
Obecnie nic nie wskazuje na to, że misja się nie powiedzie (aktualizacja – wszystko przebiegło zgodnie z planem z niewielkimi problemami). Jest to swoją drogą Space Test Program 2, czyli pierwsze zlecenie, jakie SpaceX podejmuje dla amerykańskiego Departamentu Obrony, w którym to obsługuje ładunek dla 13 innych partnerów. Obejmuje on technologię żagli słonecznych promowaną przez Billa Nye, satelitę przeznaczonego do testowania nowego rodzaju przyjaznego dla środowiska paliwa napędowego dla NASA oraz zegar kosmiczny Deep Space Atomic Clock, który pewnego dnia mógłby pomóc statkom kosmicznym w przyszłych misjach do bardziej odległych miejsc. Więcej o nim przeczytacie tutaj.
Na pokładzie Falcon Heavy znalazło się również 12 nanosatelitów studentów z technicznego uniwersytetu Michigan, które zostaną wykorzystane do pomocy obserwatorom naziemnym w skuteczniejszym monitorowaniu orbitujących statków kosmicznych. Ponadto misja jest też nakierowana pod kątem testu odnośnie wpływu promieniowania kosmicznego na statek kosmiczny i elektronikę na orbicie. W nieco bardziej przyziemnym zastosowaniu postawiono na wyniesienie na orbitę 152 skremowanych osób w niewielkich pojemniczkach, które w ramach kosmicznego pogrzebu firmy Celestis, wpadną z powrotem do atmosfery, jak spadające gwiazdy.
Czytaj też: Sieć 5G nie wpływa na prognozy pogody
Źródło: Digitaltrends