Wulkan Kilauea, który wyrzucał lawę od maja, pokazał naukowcom, że jego wybuch może być nieunikniony. Wygląda jednak na to, że sam dźwięk wulkanu może być kluczem do jego monitorowania.
Te formacje tworzą własny rodzaj muzyki, który emitowany jest jako infradźwięki. Są to fale o niskiej częstotliwości, zaraz poniżej zasięgu ludzkiego słuchu, czyli 20 Hz. Ale to nie tylko siła dźwięku posłużyć może do monitorowania. Trzęsienia ziemi o niskiej częstotliwości tworzą sejsmogram w kształcie śruby. Kiedy Cotopaxi wybuchł trzy lata temu to właśnie inny wzorzec został zaobserwowany i naukowcy nazwali go taką śrubą, ale dla wulkanów.
Naukowcy chcą teraz na podstawie wulkanu Kilauea sprawdzić swoją tezę. Monitorują go za pomocą odpowiednich urządzeń, które sprawdzają dochodzące dźwięki. Kto wie, może odkryją oni coś jeszcze, co pozwoli na wcześniejsze przewidywanie wybuchu?
Źródło: https://arstechnica.com