Naukowcy chcą mieć oko na każdy centymetr kwadratowy naszej planety, co oczywiście nie jest łatwe. Według badaczy z Uniwersytetu Waszyngtońskiego, istnieje rozwiązanie tego problemu.
I choć wydaje się ono dość komiczne, to chodzi o użycie latających owadów, takich jak ćmy. Miałyby one zajmować się rozmieszczaniem czujników w obszarach, do których normalnie trudno byłoby dotrzeć. Kiedy zwierzę znajdzie się w odpowiednim miejscu, naukowcy wyzwolą impuls powodujący „desant” czujnika.
Czytaj też: Jak zamienić ubrania w czujniki chemiczne? Wystarczy mieć ten tusz
Czytaj też: Stworzono czujniki medyczne z papieru i ołówka
Czytaj też: Przez te czujniki w samolotach wyszkolone psy mogą stracić pracę
Pokrycie naszej planety czujnikami przy pomocy owadów to nie science-fiction
W większości przypadków zrzucenie kawałka zaawansowanego sprzętu z wysokości odpowiadającej sześciu piętrom to dość niefortunny pomysł. Jednak dzięki temu, że opracowane czujniki ważą mniej więcej tyle samo co wykałaczka, nawet bez spadochronu są na tyle lekkie, że nie ulegają uszkodzeniu podczas upadku. Kiedy już trafią na ziemię, takie rejestratory mogłyby rejestrować dane dot. temperatury czy wilgotności.
Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News
Kluczowe jest to, że czujniki mogą przesyłać dane w zasięgu do 1 kilometra i zużywają tak mało energii, że mogą pracować przez lata na jednej baterii. Gdyby wykorzystywać większe zwierzęta, np. nietoperze bądź ptaki, rozmiary i waga czujników mogłyby proporcjonalnie wzrosnąć.
Czytaj też: Wydajny czujnik głębi został zainspirowany pajęczymi oczami
Czytaj też: Ten podwodny czujnik czerpie energię z nietypowego źródła