O ile kilkadziesiąt lat temu zwolenników teorii o życiu pozaziemskim często co najwyżej zbywano z politowaniem, tak teraz jej badaniem zajmują się najtęższe umysły na świecie. Głos w sprawie zabrali badacze związani z Uniwersytetem w Cambridge.
Największe szanse na rozwinięcie życia poza naszą planetą daje się tzw. egzoplanetom. Znajdują się one poza Układem Słonecznym, nie krążą więc wokół Słońca. Paul Rimmer, jeden z prowadzących projekt stwierdził, że rozwój organizmów jest ściśle powiązany z dopływem światła emitowanego przez większe gwiazdy, tak jak do Ziemi dopływa światło emitowane przez Słońce. Wniosek Rimmera nie jest z pewnością zbyt odkrywczy, jednak doprowadził do stworzenia listy egzoplanet, które leżą w tzw. strefie mieszkalnej i mają warunki do utrzymania wody w stanie ciekłym.
Projekt opiera się na pracy Johna Sutherlanda, który stwierdził, że jednymi z podstawowych związków chemicznych towarzyszących powstawaniu życia są cyjanki. Wchodzą one w skład tzw. cegiełek życia, mogącymi powstać tylko przy ściśle określonych warunkach. Chodzi głównie o cyjanowodór i siarkowodór, które wystawiono na różne poziomie promieniowania UV, aby przekonać się, jaka ilość będzie dla nich odpowiednia.
Kolejnym krokiem było porównanie znanych nam egzoplanet z tym, czego naukowcy dowiedzieli się podczas eksperymentu. Okazało się, że m.in. Kepler 452b, jedna z planet pozasłonecznych o sporym potencjale na zostanie drugą Ziemią, również spełnia warunki przedstawione w eksperymencie. Biorąc pod uwagę, że w samym obserwowalnym Wszechświecie istnieje co najmniej 700 bilionów skalistych planet, możemy mieć nadzieję, że nie tylko Ziemia miała wystarczająco szczęścia do wytworzenia życia.
[Źródło: digitaltrends.com; grafika: Wikipedia]