Dzięki badaniu formacji Kīlauea na Hawajach naukowcy zauważyli, że zmiany ciśnienia w zbiornikach wulkanu mogą wiązać się z liczbą trzęsień ziemi w górnej strefie wschodniej szczeliny. Strefa ta jest bardzo aktywnym regionem, w którym w ciągu ostatnich kilku dekad miało miejsce kilka erupcji, w tym spektakularna z 2018 roku.
Według badaczy zmiany ciśnienia, które zachodzą w zbiorniku szczytowym – podziemnej komorze zawierającej gorącą magmę – powodują naprężenia w skałach i ziemi. Te zmiany mogą wywołać trzęsienia ziemi o niewielkiej sile, które w większości przypadków będą niezauważalne dla ludzi. Są one jednak wychwytywane przez czuły sprzęt monitorujący wulkan. Ta aktywność sejsmiczna może zatem lepiej przewidywać ruchy magmy i wynikające z niej erupcje.
Czytaj też: Geolodzy pomylili się w związku z największym wulkanem na świecie
Większość ludzi wyobraża sobie erupcje wulkaniczne jako rozpoczynające się na szczytach, jednak Kīlauea jest pod tym względem inny. Jego rozległy system podziemnych tuneli i komór, w których płynie magma, tworzy erupcje, które mogą wystąpić w różnych punktach. Kiedy magma przemieszcza się z tych komór na powierzchnię Ziemi, nazywana jest lawą. Te podziemne tunele mogą mieć nawet 30 kilometrów długości.
Zespół badawczy wykorzystał zarówno dane sejsmiczne, jak i zdjęcia satelitarne z 2007 roku. Przeprowadzono analizę sejsmiczną, a dzięki informacjom z satelitów pozycjonujących, naukowcy byli również w stanie przeanalizować fizyczne zmiany kształtu góry i zwrócić szczególną uwagę na deformacje powierzchni ziemi. Następnie przyjrzeli się, w jaki sposób czynniki te korelowały z zmianami ciśnienia spowodowanymi przez inflację i deflację zbiornika szczytowego. Na podstawie tych danych specjaliści byli w stanie przewidzieć, gdzie i kiedy może dojść do kolejnych erupcji.
[Źródło: phys.org; grafika: USGS]
Czytaj też: Silne erupcje wulkaniczne mogą wstrzymać regenerację warstwy ozonowej