Fragment neandertalskiego DNA, który pojawił się w genomie Homo sapiens po spotkaniu obu gatunków przed tysiącami lat towarzyszy nam do dziś. Szacuje się, że posiada go nawet połowa mieszkańców Azji Południowej i 16 procent Europejczyków.
Naukowcy są zdania, iż ten właśnie fragment może wpływać na znacznie cięższy przebieg infekcji koronawirusowych. Oczywiście nie zmienia to faktu, że na wysoką śmiertelność wpływa też podeszły wiek chorych oraz towarzyszące im choroby współistniejące, takie jak nadciśnienie czy cukrzyca.
Posiadacze neandertalskiego DNA są średnio trzykrotnie bardziej narażeni na konieczność mechanicznej wentylacji po zakażeniu SARS-CoV-2. Autorzy badania twierdzą, że jest bardzo mało prawdopodobne, aby ta kombinacja genów pochodziła od wspólnego przodka ludzi i neandertalczyków. Tym samym najbardziej możliwy wydaje się scenariusz, w którym wariant genetyczny pojawił się po skrzyżowaniu obu gatunków. Miało to miejsce na południu Europy.
Czytaj też: Koronawirus zbiera śmiertelne żniwo, ale nie w Afryce
Zespół badawczy podejrzewa, że w przeszłości wyszczególnione geny mogły mieć wysoką skuteczność np. w starciu z innymi patogenami. Obecnie rekordowo często spotyka się je u mieszkańców Bangladeszu, gdzie aż 63% populacji posiada ten fragment DNA. Z kolei rekordowo niskie wartości notuje się w Afryce.
Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News