W środę zanotowano nowy, niechlubny rekord w kwestii dziennej liczby zakażeń SARS-CoV-2. Na całym świecie zdiagnozowano bowiem ponad 200 tysięcy chorych. Jednocześnie szacunki CDC sugerują, że łączna liczba chorych (oficjalnie wynosząca ok. 11 mln) może być nawet 10-krotnie wyższa.
O odporności na koronawirusa mówi się od miesięcy. Im dłużej trwa, tym oczywiście lepiej. Ponowne zakażenie jest bowiem możliwe dopiero po zniknięciu przeciwciał, tak jak ma to miejsce w przypadku innych chorób zakaźnych. Im dłuższy okres jej trwania, tym większa szansa na opracowanie skutecznej szczepionki czy uzyskanie odporności stadnej.
Naukowcy sądzą, że odporność utrzymuje się przez 6 do 12 miesięcy, choć testy na obecność przeciwciał mogą dawać negatywne wyniki już po 3 miesiącach od zachorowania na COVID-19. Kluczowe mogą być limfocyty T, które mogą pojawić się u osób, które nigdy nie zakaziły się SARS-CoV-2. Ich organizmy są jednak odporne na ten patogen, a testy używane w kontekście pandemii nie wykażą tej odporności.
Czytaj też: Czy maski zatrzymują koronawirusa? Ta wizualizacja stanowi odpowiedź
Badania przeprowadzone na terenie Szwecji sugerują, że odporność może być bardziej rozpowszechniona niż początkowo sądzono. Jeśli tamtejsi naukowcy mają rację, to byłaby to świetna wiadomość. Problem w tym, że test na obecność limfocytów T jest bardziej pracochłonnym procesem niż badanie na obecność przeciwciał.
Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News