Ludzkość w latach 60. stanęła na powierzchni Księżyca, jednak od dłuższego czasu tam nie zagościła. Powrót zapowiedzieli Amerykanie i ma on być spektakularny. Jeden z kluczowych elementów to oczywiście lądownik, który nie tylko poleci na Księżyc, ale również z niego wróci. Będzie więc pod tym względem przeciwieństwem statku wykorzystanego podczas słynnej misji Apollo 11.
Tym, co sprawia, że idea lądownika wielokrotnego użytku jest możliwa, jest fakt, że NASA i jej międzynarodowi partnerzy już projektują stację, która zostanie umieszczona na księżycowej orbicie. Będzie ona odwiedzana co najmniej raz w roku, poczynając od połowy lat 2020. Pomysł polega na tym, że lądownik księżycowy mógłby zacumować przy pomocy tak zwanej Lunar Gateway i pozostać tam, czekając, aż nowa załoga przybędzie z Ziemi na pokładzie statku Orion.
Choć pomysł ma sens logistyczny, komplikują go poważne wyzwania techniczne. Po pierwsze, Lunar Gateway znajdzie się na orbicie w kształcie jajka. Taki kształt nie jest najbardziej optymalny i może doprowadzić do nadkładania niepotrzebnego dystansu. Tym bardziej, że łącznie system lądowników ma ważyć ok. 45 ton, czyli niemal dwukrotnie więcej od masy Oriona. M.in. dlatego NASA zamierza podzielić je na trzy 15 tonowe segmenty.
Ten kosmiczny pojazd wielokrotnego użytku nie jest pierwszym księżycowym lądownikiem, który został zaprojektowany od czasu Apollo 11. Na początku 2000 roku NASA stworzyła imponujący lądownik Altair w ramach programu Constellation. Była to część programu prezydenta George’a W. Busha, który zapowiedział powrót człowieka na Księżyc. NASA porzuciła Altair, gdy projekt napotkał problemy finansowe i polityczne.
[Źródło: popularmechanics.com; grafika: NASA]
Czytaj też: Nad Chinami wkrótce pojawi się sztuczny księżyc