Promienie rentgenowskie, choć działają w naszym społeczeństwie od wielu lat, to nie są one technologią pozbawioną wad. Dlatego też naukowcy wciąż szukają alternatywy dla tego rozwiązania, żeby uniknąć wystawiania osób na potencjalnie szkodliwe promieniowanie. Nowy sposób na skanowanie kości wymyślony przez grupkę naukowców z Royal College of Surgeons może nie zastąpi rentgena całkowicie, ale okaże się bardziej przydatny w niektórych okolicznościach.
Obecnie zbadanie gęstości kości nie jest zbyt wielkim wyzwaniem, ale zmierzenie ich jakości jest już sporą trudnością. Profesor Thorfinnur Gunnlaugsson wraz ze swoimi partnerami znalazł jednak sposób na obejście tego problemu. W niektórych przypadkach problemów z kośćmi sprawdza się ona o wiele lepiej niż rentgen, bo jest w stanie pokazać naukowcom wysokiej jakości obraz 3D, który pomoże im w wystawieniu odpowiedniej diagnozy.
Cała sztuka polega na przyczepieniu bezpiecznych dla ciała związków luminescencyjnych do malutkich, złotych konstrukcji. Te wstrzykiwane są potem do krwi pacjenta, jeszcze przed wykonaniem skanu. Związki następnie „podświetlają” małe pęknięcia w kościach, a później przy użyciu specjalnego mikroskopu naukowcy są w stanie określić głębokość oraz rodzaj obrażeń i stworzyć przy ich pomocy model 3D uszkodzonych elementów. Takie małe „draśnięcia” zwykle goją się same, ale czasem rany poszerzają się w tempie zupełnie odmiennym do naturalnego procesu regeneracyjnego ciała. W takich przypadkach następuje osłabienie kości, a to może prowadzić do różnego rodzaju powikłań, chociażby złamań.
Technologia ta nie zostanie prędko wprowadzona do szpitali, ale dobrze jest widzieć kolejny sposób diagnozy problemów z kośćmi obok rentgena czy rezonansu magnetycznego. Nowy sposób nie ma być alternatywą dla tych rozwiązań, a raczej ich uzupełnieniem. Szybki „skan” wykonany w ten sposób, może być pomocny we wstępnych diagnozach, a nawet pozwoli czasem uniknąć kosztownych zabiegów w postaci operacji.
[źródło: digitaltrends.com ]