Zdarza się, że w nie do końca zrozumiały sposób znikają ludzie czy zwierzęta. W tym przypadku jednak chodzi o coś znacznie większego i potężniejszego. Artykuł w tej sprawie ukazał się na łamach Monthly Notices of the Royal Astronomical Society.
Do zniknięcia doszło na terenie galaktyki karłowatej Kinmana. To właśnie tam, przynajmniej do niedawna, znajdowała się gwiazda świecąca 2,5 miliona razy jaśniej od Słońca. Możliwe, że zmieniła się ona w czarną dziurę bez uprzedniej eksplozji w formie supernowej. Byłoby to niezwykle rzadkim, wręcz nieobserwowanym do tej pory zjawiskiem.
Rzeczony obiekt znajdował się około 75 milionów lat świetlnych od Ziemi, w obrębie gwiazdozbioru Wodnika. Przy tak dużych odległościach nie jest możliwe dokładne zaobserwowanie poszczególnych gwiazd – ta jednak była naprawdę ogromna. Jedną z jej cech była również niestabilność oraz podatność na gwałtowne eksplozje, podczas których mogła tracić masę w szybkim tempie.
Czytaj też: Zobaczcie nietypową strukturę w centrum tej galaktyki
Obserwacje były prowadzone w latach 2001-2011, a później, w 2019 roku, zespół międzynarodowych naukowców starał się do nich powrócić. Wykorzystali oni w tym celu możliwości teleskopu VLT. Problem w tym, że… nie było czego obserwować. Zarchiwizowane dane (z 2002 i 2009 roku) sugerowały, że gwiazda mogła doświadczyć potężnego wybuchu, który spowodował utratę części jej masy i zakończył się wkrótce po 2011 roku. Naukowcy postawili dwie hipotezy: albo pył i gaz otaczający resztki gwiazdy spowodowały jej zasłonięcie albo „po cichu” stała się ona czarną dziurą.
Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News