Inżynierowie z NASA ukończyli 80% głównej fazy budowy tzw. Space Launch System (SLS). Nadchodząca rakieta ma wykonać swój dziewiczy lot w 2020 r. i zapewnić możliwość transportowania obiektów w czasie długo oczekiwanego powrotu Amerykanów na Księżyc.
26 marca administracja Trumpa wyznaczyła NASA ambitny cel posadzenia astronautów na południowym biegunie Księżyca do roku 2024 i pozostania tam na dłużej najpóźniej w 2028 roku. Zanim dojdzie do misji załogowej, trzeba zaprojektować, stworzyć i przetestować różnorakie urządzenia. Wyzwania stojące dziś przed nami są podobne do tych, które zostały dokonane przez inżynierów i naukowców w epoce Apollo w latach 60. i 70. XX wieku. Jednak postępy poczynione w trakcie tego programu zostały osiągnięte w ramach wyścigu technologicznego ze Związkiem Radzieckim, który skłonił rząd USA do zapewnienia NASA ogromnego budżetu, przyćmiewającego obecne zasoby agencji.
Czytaj też: Dlaczego Księżyc emituje błyski?
Jeśli dojdzie do testów, rakieta wyniesie bezzałogową kapsułę Orion w podróż, która potrwa 25 dni, zbliżając się na odległość 100 km od powierzchni srebrnego globu. Jeśli Artemis-1 okaże się sukcesem, nastąpi misja załogowa, która zabierze astronautów na przejażdżkę po drugiej stronie Księżyca po raz pierwszy od ponad 50 lat. Po połączeniu z sekcją silnika rakieta będzie miała imponującą długość 65 metrów.
I choć niektóre elementy rakiety nośnej dotarły już bezpiecznie do Centrum Kosmicznego Kennedy’ego, gdzie trwa ich montowanie, to inżynierowie wciąż czekają między innymi na 10 segmentów związanych z silnikami odrzutowymi.
[Źródło: newatlas.com; grafika: NASA]
Czytaj też: Pył księżycowy posłuży jako budulec na Księżycu?