Zgodnie ze wcześniejszymi zapowiedziami firma Exelon Generation postanowiła wyłączyć reaktor Unit 1 w elektrowni Three Mile Island po całych 45 latach użytkowania. Ma ku temu wiele powodów, ale głównym jest sam fakt wysokich kosztów eksploatacyjnych.
Czytaj też: Naukowcy namierzyli więcej gwiazd, które tracą jasność w tajemniczy sposób
Jednak z elektrownią Three Mile Island wiąże się kompletnie inna historia, która mogła zakończyć się dla USA tak, jak elektrownia w Czarnobylu dla Środkowej Europy. 28 marca 1979 roku drugi reaktor elektrowni w hrabstwie Dauphin w Pensylwanii doznał częściowego stopienia rdzenia z powodu szeregu wad konstrukcyjnych i złych decyzji dotyczących postępowania w przypadku utraty czynnika chłodzącego. Na szczęście obecny na miejscu personel opanował sytuację, choć wcześniej operatorzy popełnili serię błędów, które spowodowały kaskadę awarii na drodze ku przegrzaniu rdzenia i uwolnieniu radioaktywnych cząsteczek do atmosfery,
Chociaż nie doszło do wypadków śmiertelnych ani obrażeń w wyniku wypadku, a skutki zdrowotne uwolnienia promieniotwórczego uznano za statystycznie nieistotne, wypadek miał długofalowe skutki polityczne, ponieważ poparcie dla energetyki jądrowej załamało się w Stanach Zjednoczonych. Od tego czasu TMI-2 został zamknięty i wycofany z eksploatacji, ale TMI-1 działał aż do niedawna.
To jednak nie koniec historii Three Mile Island, ponieważ teraz w życie wejdzie proces jego „oczyszczania”, który może trwać kilka dekad. W ciągu najbliższych kilku tygodni personel zabezpieczy paliwo jądrowe do reaktora i zgromadzi go w puli tego zużytego. Jednak pełne wycofanie reaktora zajmie zna cznie więcej czasu. Exelon oszacował, że placówka nie będzie całkowicie wolna od materiałów radioaktywnych do 2078 roku. Chociaż na papierze reaktor Unit 2 został już wycofany z użytku, to w praktyce zostanie całkowicie zamknięty w 2036 roku.
Czytaj też: Dane sprzed wieków pomagają lepiej zrozumieć topnienie lodów Arktyki
Źródło: Engadget
