Obecność bakterii opornych na działanie antybiotyków to rosnący problem w ostatnich latach. Okazuje się, że obecnie trwająca pandemia może go dodatkowo pogłębić.
Oczywiście leczenie COVID-19, będącej chorobą wirusową, nie zakłada wykorzystywania antybiotyków. Te działają na bakterie, które mogą jednak prowadzić do innych powikłań. Lekarze mówią np. o bakteryjnym zapaleniu płuc, mogącym stanowić pokłosie zakażenia koronawirusem. Często nie ma pewności, czy dana przypadłość jest wywołana obecnością bakterii czy wirusa, a sytuację dodatkowo komplikuje panujący w szpitalach chaos.
Bo Shopsin, lekarz z Uniwersytetu Nowojorskiego, sądzi, że niektóre szpitale są zmuszone do wielokrotnego wykorzystywania „jednorazowych” środków ochrony osobistej i rozdzielania respiratorów między pacjentów. Jeśli SARS-CoV-2 roznosi się w szpitalach (co w Polsce zdarza się niezwykle często) to taka sama zależność może dotyczyć bakterii. Również tych opornych na antybiotyki.
Czytaj też: Jak zabić koronawirusa w domu?
Jednocześnie nie da się uniknąć stosowania antybiotyków wśród pacjentów zakażonych koronawirusem. Zarówno obecnie, jak i w przeszłości, infekcje bakteryjne odpowiadały za sporą część zgonów. Nawet połowa z 300 000 osób, które zmarły podczas pandemii H1N1 z 2009 roku mogła umrzeć na bakteryjne zapalenie płuc. W przypadku „hiszpanki” współczynnik ten był jeszcze wyższy.
Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News