Za każdym razem, gdy impuls uderza w tzw. magnetopauzę – wstrząsając jej powierzchnię, co prowadzi do dźwięku powstającego na podobnej zasadzie jak w przypadku bębna.
I choć naukowcy już 45 lat temu twierdzili, że taki proces ma miejsce, to dopiero teraz udało im się go udokumentować. Strona pola magnetycznego znajdującego się bezpośrednio między Ziemią a Słońcem jest ogromna. Zwykle rozpościera się na wysokości ok. 66.000 kilometrów. Ruchy w magnetopauzie mogą wpływać na przepływ energii w kosmicznym środowisku Ziemi. Na przykład może ona zostać uderzona przez wiatr słoneczny. To z kolei może doprowadzić do uszkodzenia linii elektrycznych bądź sieci satelitarnych.
Czytaj też: Z czego wynikają różnice w zorzy na północy i południu?
Chociaż fizycy sugerowali, że uderzenia z kosmosu mogą powodować wibracje magnetopauzy niczym bębna, nigdy tego nie uchwycili. Aby tego dokonać potrzebowali kilku satelitów w odpowiednich miejscach we właściwym czasie. Te satelity, jak się spodziewano, nie tylko uchwyciłyby wibracje, ale także wykluczyły czynniki zakłócające. Dodatkowo badacze skorzystali z modeli matematycznych.
Następnie naukowcy stworzyli listę kryteriów koniecznych do spełnienia, aby potwierdzić istnienie „bębna” w magnetosferze. W myśl tych założeń trzeba było co najmniej 4 satelitów znajdujących się w pobliżu granicy magnetosfery. W efekcie Martin Archer i jego współpracownicy zauważyli, że „Ziemskie pole magnetyczne jest gigantycznym instrumentem muzycznym, którego symfonia bardzo mocno wpływa na pogodę kosmiczną”. Trudno jednak usłyszeć te dźwięki, ponieważ są aż 10 000 razy zbyt niskie, aby ludzkie ucho mogło je wyłapać.
[Źródło: livescience.com]
Czytaj też: Solar Parker Probe szykuje się na kolejne spotkanie ze Słońcem