Czy podobnie jak grecki, mitologiczny bóg, rosyjska torpeda zawładnie morzami i oceanami? Trzeba przyznać, że ma ona do tego predyspozycje.
Sprzęt opracowany przez Rosjan, którego historia sięga 2008 roku, przez długi czas był uważany za wymysł. Teraz informacje o jego istnieniu się potwierdziły, a służby wojskowe przeprowadziły sondę, w które można było wybrać nazwę dla atomowej torpedy. Zwyciężył Posejdon, pokonując dwie inne propozycje: Aurorę i Skifa.
Nowa broń jest w stanie zniszczyć nadmorskie miasta w promieniu 10 tysięcy kilometrów, wywołać podwodne trzęsienie ziemi skutkujące powstaniem tsunami, a do tego wszystkiego ma autonomiczny charakter. Ma ok. 20 metrów długości i dwóch metrów szerokości. Torpedy znajdują się na pokładzie łodzi podwodnych, jednak pojawił się pomysł, aby umieścić je na dnie morza, gdzie czekałyby one na uruchomienie w specjalnych kapsułach.
Wczesne raporty na temat Posejdona mogły zjeżyć włos na głowie. Twierdzono bowiem, że moc głowicy termonuklearnej wynosi 100 megaton, czyli dwa razy więcej niż w przypadku słynnej Car Bomby. Dodatkowo miała być ona wspierana przez radioaktywne izotopy, które doprowadziłby do poważnego skażenia zaatakowanego środowiska na wiele lat. Na szczęście moc ładunku zmniejszono do 2 megaton, jednak torpeda wciąż może doprowadzić do zniszczenia całych miast i zanieczyszczenia wód.
Wystrzelony ładunek może osiągnąć prędkość dochodzącą do 130km/h i jest w stanie zanurzyć się na głębokość jednego kilometra, czyli znacznie głębiej, niż łodzie podwodne amerykańskiej marynarki wojennej. Posejdon ma być tzw. bronią drugiego rzędu, dokańczając dzieła po naziemnym ataku nuklearnym. Miejmy nadzieję, że ładunek nigdy nie zostanie użyty w inny sposób, niż w czasie ćwiczeń.
[Źródło: popularmechanics.com; grafika: Covert shores]