Węgiel jest podstawowym źródłem energii od ponad wieku. Najpierw napędzał rewolucję przemysłową, a teraz wytwarza energię elektryczną dla milionów gospodarstw domowych. Ale nic nie trwa wiecznie. Nowe badania przeprowadzone przez londyński Carbon Tracker ukazują, jak źle wygląda sytuacja. Według nowych danych około 42 procent światowych elektrowni węglowych przynosi straty.
Badanie opublikowane w zeszłym roku wykazało, że w wielu miejscach w Stanach Zjednoczonych przedsiębiorstwa mogą zaoszczędzić pieniądze poprzez zburzenie istniejącej elektrowni węglowej i zbudowanie w jej miejsce zupełnie nowej farmy wiatrowej. Obecna rzeczywistość jest taka, że węgiel jest drogim paliwem, elektrownie węglowe są kosztowne w eksploatacji, a problem będzie przybierał na sile.
Carbon Tracker przebadał ponad 6500 zakładów węglowych na całym świecie za pomocą uczenia maszynowego i zdjęć satelitarnych. Dzięki tym danym zespół analityczny był w stanie ocenić produkcję nawet w miejscach takich jak Chiny, które nie udostępniają publicznie swoich informacji finansowych (elektrownie węglowe w Ameryce Północnej i Europie podają te dane do wiadomości publicznej). Organizacja stwierdziła, że prawie połowa nie produkuje wystarczającej mocy, aby zrekompensować koszty operacyjne.
Najgorszym krajem dla węgla są obecnie Chiny, które eksploatują ponad tysiąc tego typu elektrowni. Na drugim miejscu są Stany Zjednoczone, a następnie Indie i Unia Europejska. Listę dopełniają takie kraje jak Japonia, Rosja, RPA czy Korea Południowa. Jeśli te elektrownie węglowe naprawdę tracą pieniądze, to dlaczego wciąż są uruchomione? Odpowiedź jest prosta: podatnicy. To oni utrzymują zakłady. Z obliczeń wynika, że USA mogłyby zaoszczędzić około 78 miliardów dolarów, gdyby zamknąć większość elektrowni węglowych w ciągu następnych kilku dekad.
[Źródło: popularmechanics.com; grafika: SEAN GALLUP]
Czytaj też: David Attenborough przewiduje „upadek cywilizacji” podczas szczytu klimatycznego ONZ