Dwójka prawników wskazuje, że możliwe jest ubieganie się o patent na wynalazek, który nie został jeszcze przedstawiony. Zauważają, że takie wnioski mogą być mylące dla naukowców, którzy nie zdają sobie sprawy z tego, że oświadczenia w takich patentach mogą w rzeczywistości nie być prawdziwe.
Jak zauważają Freilich i Ouellette, całkowicie legalne jest złożenie wniosku o patent na to, co będzie przypuszczalnym efektem eksperymentów. Ponadto zauważają, że jest to powszechna praktyka w dziedzinie biologii i chemii, zwłaszcza gdy naukowcy pracują nad eksperymentami, które stanowią element „wyścigu”. Powodem, dla którego firma wystąpiłaby o patent przed faktycznym utworzeniem produktu, jest obawa przed zdobyciem go przez konkurencję. Prawnicy nie mają nic przeciwko temu procesowi. To, co ich niepokoi, to sposób, w jaki wielu badaczy wypełnia formularze zgłoszeniowe.
Czytaj też: Analiza naszego DNA może stanowić zagrożenie
Zauważają, że bardzo często badacze opisują swoje projekty tak, jakby wykazali już, że dana technika działa. Aby udowodnić swoją tezę, przeszukali 100 losowo wybranych wniosków patentowych uznanych za „prorocze” – 99 z nich zostało napisanych w sposób, że osoby bez wykształcenia prawniczego nie potrafiły zrozumieć, iż autor patentu w rzeczywistości nie potwierdził jego działania. Problem pojawia się, gdy takie aplikacje są akceptowane i przyznawany jest patent. Zazwyczaj nie ma procedury nakazującej naukowcom wykazanie, że wybrana technika działa. Oznacza to, że inni badacze patrzący na patenty nie mają możliwości dowiedzenia się, czy rozwiązanie zostało kiedykolwiek przetestowane.
Zdaniem prawników istnieje proste rozwiązanie problemu. Chodzi o wymóg odpowiedniego etykietowania w zgłoszeniach patentowych. Sugerują również zachęcanie ludzi, którzy piszą wnioski patentowe, aby unikali używania języka, który nie odróżnia pracy, która została wykonana, od pracy, która nie została wykonana.
Czytaj też: Gry komputerowe pomogły w tworzeniu białek syntetycznych
[Źródło: phys.org]