Dla niektórych wyzwania są chlebem powszednim, choć nie wiem, jak bardzo musiałbym być spragnionym przygód, aby wybrać się w rejs przez Atlantyk w gigantycznej pomarańczowej beczce. Beczce o wymiarach trzech na dwa metry wykonanej ze sklejki pokrytej żywicą.
Czytaj też: Obok egipskich piramid odkryto 4500-letni cmentarz
Tego dokonał właśnie 72-letni Jean-Jacques Savina, były wojskowy spadochroniarz i pilot, który przepłynął z Wysp Kanaryjskich (u wybrzeży Maroka) na wyspę na Karaibach. Inspiracje zaczerpnął od rodaka, Alaina Bombarde’a, który w 1952 roku pokazał, że można podróżować po Atlantyku, żywiąc się tylko planktonem, słoną wodą i surowymi rybami w łodzi ratunkowej. Savin przeczytał książkę Bombarda o jego podróży i dzień po Bożym Narodzeniu 2018 roku wypłynął na przygodę, którą zakończył tydzień temu na wyspie św. Eustatiusza.
Chociaż jego podróż trwała 128 dni, było to w większości mało wymagające. Powiedział francuskiemu serwisowi informacyjnemu pod koniec swojej podróży, że miał w sumie osiem trudnych nocy i na największe problemy trafił przy samym końcu, bo wylądował nie na francuskiej wyspie, ale jego popularność w mediach społecznościowych pomogła mu. Wkrótce po wyjściu z beczki centrum nurkowe zaproponowało mu umieszczenie go w pokoju hotelowym.
Savin planuje powrót do Francji samolotem. Teraz, gdy jego podróż dobiegła końca, planuje poddać się lekarzom, aby zbadać skutki samotności w bliskim zamknięciu. W jego podróży pomagało mu międzynarodowe obserwatorium morskie JCOMMOPS, które poleciło mu, aby wyrzucał co jakiś czas do morza znaczniki, aby pomóc w badaniu prądów oceanicznych.
Czytaj też: W oceanie żyją organizmy oddychające arsenem
Źródło: Popular Mechanics