Jeśli zdarzyło się Wam kiedyś oglądać drugi sezon „House of Cards”, to wiecie, że nie każdy wice prezydent USA jest tylko figurantem. Tam mieliśmy do czynienia z fikcyjnym scenariuszem. Co jednak, jeśli na warsztat weźmiemy skrywaną, prawdziwą historię najpotężniejszego wice prezydenta USA, Dicka Cheneya? Reżyseria – Adam McKay, twórca oscarowego „Big Short”, odtwórca głównej roli – laureat Oscara Christian Bale. Robi się ciekawie? No właśnie! A tegoroczna gala Oscarowa coraz bliżej. Czy film „Vice” zasługuje na statuetki?
Scenariusz napisało życie (i Adam McKay)
Twórcy filmu we wstępie zaznaczają, że zrobili wszystko co w ich mocy, by film opierał się na faktach, tak bardzo, jak to możliwe. Wiadomo – nie wszystkie tajemnice da radę wyciągnąć na światło dzienne. Zwłaszcza w przypadku prominentnych polityków. Film przedstawia bowiem życie i karierę polityczną byłego wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych i wpływowego polityka, Dicka Cheneya (Christian Bale). Od momentu gdy jako zwykły robotnik wiesza kable na słupach, aż do końca jego prezydentury w Białym Domu. Klasyczne od zera do bohatera? Nie do końca.
O ile gdy poznajemy naszego bohatera, jest faktycznie „zerem” – zwykłym robotnikiem nadużywającym alkoholu i prowadzącym auto „pod wpływem”, o tyle później jego kariera toczyła się dość… kontrowersyjnie. Cynizm, dążenie do władzy, ale też geniusz i rozgrywanie sytuacji niczym partii szachów. Po cichu, skutecznie. Bez świateł reflektorów. Poznajemy kolejne działania, wspinanie się po szczebelkach kariery, a to wszystko przeplatane życiem rodzinnym, w którym olbrzymią rolę grała jego żona, Lynee Cheney (Amy Adams). To właśnie ona stoi za pierwszym z trzech punków zwrotnych w życiu męża.
Drugim jest moment kalkulowania startu w wyborach prezydenckich w 2000 roku razem z Georgiem Bushem, a trzecim – zamach na World Trade Center. Tu mamy największą kontrowersję. Tam gdzie inni widzieli tylko tragedię, On dostrzegł okazję… I zmienił tym życie tysięcy ludzi. Resztę zobaczycie już w kinie.
Reżyseria na miarę Oscara?
Nie wiem, ale śmiem twierdzić, że co najmniej na miarę nominacji. Adam McKay miał pomysł na ten film i to widać na każdym kroku. Linie fabularna jest świetnie poprowadzona, ani przez chwilę Nas nie nuży, a niejednokrotnie prowokuje do myślenia. I podziwiania. Pierwsza połowo filmu trzyma szybkie tempo, podlane satyrą, by w drugiej na chwilę zwolnić, uśpić czujność widza tuż przed najmocniejszą częścią dzieła.
Podobnie jak w serialu „House of Cards”, także i tutaj łamana jest czwarta ściana. Osobę mówiącą do Nas w trakcie seansu poznajemy praktycznie już na samym początku, ale zapewniam, że aż do końcowych rozstrzygnięć nie zgadniecie, kim ona tak naprawdę jest. Reżyser ewidentnie bawił się konwencją znaną ze wspomnianego serialu i wyszło mu to świetnie. Dzięki temu, i innym zagraniom, film nie jest do końca przewidywalny, zastanawia i trzyma w napięciu.
Jeśli mniej więcej w połowie filmu zaczniecie kurczowo patrzeć na zegarek z niedowierzania, to spokojnie. Macie rację, tak to się nie może skończyć. A takie właśnie reakcje widziałem wśród widzów na seansie. Potwierdza to tylko, że reżyser swoimi zabiegami osiąga zamierzony cel. Brawa!
Aktorstwo w VICE na miarę Złotego Globu
Christian Bale zgarnął już wspomnianą statuetkę, a kolejna, w postaci Oscara, wydaje się wielce prawdopodobna. Spokój i specyficzny charakter głównego bohatera wręcz hipnotyzują. Rola jest świetnie zagrana, a trzeba tu zaznaczyć, że aktor grał zarówno młodego, jak i mocno sędziwego Dicka Cheneya. Tu brawa dla charakteryzatorów, którzy zresztą odwalili kawał dobrej roboty przy każdej postaci. Amy Adams, jako druga najważniejsza postać w filmie również wypada przekonująco, choć nie wiem, czy na miarę najlepszej aktorki drugoplanowej. Chyba nie…
Znaczniej bliżej statuetki za najlepszą rolę drugoplanową może być Sam Rockwell, który za rolę Georga W. Busha miał już nominację do Złotego Globu. Niezła kreacja, zagrana brawurowo i z humorem. Aktorską wisienką na torcie jest Steve Carrel, wcielający się w Donalda Rumsfelda. Palce lizać. Aż dziw, że jest on konsekwentnie pomijany przy nominacjach do nagród. Szkoda. Jego cyniczny uśmiech, gesty i podejście do polityki są niewątpliwą ozdobą tej produkcji.
Nagrody dla VICE
Na chwilę obecną (15 stycznia) film zebrał 30 nominacji do różnych nagród, z czego otrzymał cztery statuetki. Wspomniany już wcześniej Złoty Glob dla Christiana Bale dla najlepszego aktora w komedii lub musicalu oraz trzy statuetki od Critics Choice (najlepszy aktor, najlepszy aktor w komedii oraz najlepsza charakteryzacja i fryzury). 22 stycznia zostaną ogłoszone nominację do Oscarów i wtedy okaże się, ile z nich przypadnie w udziale filmowi Adama McKaya.
Podsumowanie
„Vice” to mocny, zmuszający do myślenia film, który zdecydowanie jest wart każdej złotówki wydanej na bilet. Oczywiście, nie jest to film dla wszystkich, ale umówmy się – każdy po zapoznaniu się ze zwiastunem wie, na co się pisze. To swoiste oskarżenie rzucone w stronę obozu władzy USA, podobnie jak obrazy Michaela Moorea. W mojej prywatnej skali oceniam ten film na 8/10. Byłoby więcej, gdyby zapadał w pamięć charakterystyczny i idealnie dobrany motyw muzyczny. Tego niestety zabrakło, co nie zmienia faktu, że zdecydowanie warto wybrać się do kina. Polska premiera odbyła się w ubiegły piątek. Gorąco polecam!