Reklama
aplikuj.pl

Recenzja gry Detroit: Become Human (PS4)

Sztuczna inteligencja bardziej "ludzka" niż człowiek

Detroit: Become Human

W 2010 studio Quantic Dream dodało do biblioteki gier PlayStation hit. Heavy Rain, bo tak się ta produkcja zwała, był świeżym spojrzeniem na gatunek przygodówek. Połączenie rozgrywki bazującej głównie na QTE, czyli wciskaniu przycisków w odpowiednim momencie wraz z ciekawą fabułą i możliwością podejmowania decyzji mających wpływ na to, jak potoczą się dalsze losy postaci, przyjęto niesamowicie ciepło. Zanim poznaliśmy kolejny „interaktywny film”, francuzi zaprezentowali Karę. Początkowo miał być to tylko pokaz możliwości technologii Motion Capture, ostatecznie filmik stał się zalążkiem Detroit: Become Human.

Po drodze do spotkania z androidami pojawiła się jeszcze paranormalna, niezbyt udana opowieść, czyli Beyond: Dwie Dusze. Na szczęście twórcom udało się wyciągnąć wnioski i stworzyć grę, a raczej interaktywny film, który miażdży pod praktycznie każdym względem swoje poprzedniczki. Akcja Detroit: Become Human rozgrywa się w niedalekiej przyszłości. Ciągły rozwój sztucznej inteligencji, a także poszukiwanie taniej siły roboczej w połączeniu zaowocowały powstaniem androidów. Maszyny tworzone na wzór prawdziwych ludzi stały się osobistymi asystentami, opiekunami, czy też pracownikami fizycznymi, którzy skutecznie odbierają etaty zwykłym pracownikom. Bezrobocie wzrasta, a rozgoryczenie obywateli rośnie. W międzyczasie na skutek błędu w oprogramowaniu SI androidów ewoluuje.

Opowieść o samoświadomości maszyn zalatuje dość mocno Łowcą Androidów i wieloma innymi produkcjami o niedalekiej przyszłości. Nie bójmy się powiedzieć, że Quantic Dream w znacznym stopniu wzorowało się na tych klasykach. Nie ukrywajmy, sedno fabuły przedstawionej w Detroit: Become Human jest dość cliché. Jednak cała otoczka zbudowana przez świetną kreację świata, kapitalną ścieżkę dźwiękową, czy grę aktorską sprawia, iż wsiąkamy w rozgrywkę bez reszty. Szczególną uwagę należy zwrócić na szczegółowość zaprezentowanego w Detroit: Become Human otoczenia. Miasto poznać możemy z perspektywy trzech początkowo niezwiązanych ze sobą postaci. Sceny z dzielnic biedy przeplatają się z przemierzaniem luksusowych willi, by po chwili wrócić do zapomnianych, brudnych i zniszczonych przez czas miejsc. Każda lokacja jest po prostu interesująca. Mnogość detali, na które nie zwrócimy od razu uwagi, jest wręcz zaskakująca.

Historia trzech androidów

Fabuła podzielona została na trzy przeplatające się historie. Ich jakość momentami spada, by po chwili wrócić na wysoki poziom. Przedstawione wydarzenia związane z jednym z bohaterów mogą wydawać się kompletnym banałem. Po chwili doświadczyć możemy zwrotu o sto osiemdziesiąt stopni. Tak jak przeplatają się losy naszych bohaterów, tak pomysły ujednoliconego scenariusza to zbiór sztampowych pomysłów i rzeczywiście nietuzinkowych rozwiązań. Detroit: Become Human dostarcza też, czegoś, czego zabrakło mi w poprzedniej produkcji studia Quantic Dream, czyli poczucia wpływu moich decyzji na całokształt opowiedzianej historii. Gra pozwala być neutralnym i podejmować bezpieczne dla naszych bohaterów akcje. Wykluczy to jednak ze scenariusza część możliwych opcji i rozgałęzień fabularnych.

Poczucie wpływu na kolejne wydarzenia potęguje chęć próbowania innych rozwiązań. Naszą ścieżkę poprzez rozdział możemy na bieżąco podglądać w opcjach, natomiast po zakończeniu etapu otrzymujemy podsumowanie naszych wyborów i ich konsekwencji. Szkoda jednak, iż zabrakło możliwości ich ukrycia i podsumowania rozgrywki dopiero po napisach końcowych. Kilkukrotnie złapałem się na powtórzeniu danego etapu tak, by wynik był, jak najbardziej pozytywny. Tracą wtedy swój wydźwięk bardziej emocjonujące wydarzenia.

Nawet diament może mieć skazy

Jednym z konkretnych minusów, do których muszę się przyczepić, jest praca kamery i momentami sterowanie (winna jest wspomniana kamera). Zaczynając od sterowania, na ogół nie występują żadne problemy, ikony przycisków odpowiedzialnych za wykonanie czynności są widoczne, wtedy gdy powinny. Obraz nie jest zalany możliwościami interakcji. Często decyzję należy podjąć szybko, gdyż dana opcja dialogowa wyświetla się kilkanaście sekund. Taki zabieg dodaje Detroit: Become Human dynamizmu w dialogach oraz pewnego dreszczyku emocji. Największą bolączką sterowania jest poruszanie się. Niejednokrotnie moja postać zataczała kółko w miejscu, gdyż kamera przeskoczyła samoczynnie w inny punkt pokoju. Nie pomaga też zmiana widoku w trybach analizowania/skanowania obszaru. Przeskakiwanie z normalnej kamery na wyżej wspomnianą opcję dezorientuje i szybko irytuje, szczególnie w scenach gdzie liczy się czas.

Detroit: Become Human nie należy ani do najkrótszych, ani do najdłuższych gier. Jednorazowe ukończenie historii pochłania około czternastu godzin, czyli mniej więcej tyle, co przeciętny sezon serialu. Czy warto poznać historię androidów kreowaną przez Davida Cage’a i studio Quantic Dream? Moim zdaniem jest to pozycja obowiązkowa dla fanów gatunku, dla reszty będzie to świetna historia, która potrafi trzymać w napięciu, a po chwili wzruszyć. Co więcej, produkcja potrafi bawić nawet biernych widzów. Quantic Dream udało się stworzyć opowieść skłaniającą do refleksji nawet po zakończeniu zabawy. Przedstawiona sztuczna inteligencja jest często bardziej ludzka niż sam człowiek, czy nasza moralność pozwoliłaby wykorzystywać ją niczym niewolnika?