Zawsze chciałem spróbować rozegrać partię w grę wojenną, ale jakoś nigdy nie było okazji. Dlatego też bardzo ucieszyłem się, kiedy w moje rączki wpadła Autarcha. Nie chcąc być totalnie zielony poprosiłem o niewielką pomocą kolegę, który podrzucił mi kilka tytułów będących na podobnym poziomie skomplikowania. Porównanie z innymi grami tego typu więc mam, choć niewielkie… co (jak stwierdził kolega) paradoksalnie może być moim atutem, ponieważ: „Ocenisz grę z perspektywy „podoba mi się” lub nie. Nie jesteś spaczony”. Gotowi? To zaczynamy.
Zawartość pudełka
Dość duże pudło z naprawdę fajną grafiką wypełnione jest niestety powietrzem. Rozmiar pudła uzasadnia jedynie spora plansza. Oprócz niej mamy również instrukcję, kilka znaczników, piony, kostkę oraz karty.
Instrukcja wygląda świetnie, ale niestety czyta się ją zdecydowanie gorzej – czcionka zlewa się z tłem, zwłaszcza przy słabszym oświetleniu. Same zasady wyjaśnione są przyzwoicie, chociaż w trakcie gry pojawiło się kilka wątpliwości, zwłaszcza przy przemieszczaniu jednostek w Formacji.
Znaczniki są solidne, choć nieco nierówne. Karty również nie odbiegają wykonaniem od standardu, podobnie jak kostka. Co do pionów… do gry dołączono 74 naklejki, które musimy do nich przykleić. Zajęło mi to około 30 minut (mam dar do takich czynności) i mówiąc szczerze – strasznie to wkurzające, choć podobno takie rozwiązanie jest powszechnie stosowane. Jakościowo piony to zwykłe kawałeczki plastiku, niezbyt odporne na rozjeżdżanie kółkami od fotela obrotowego (niestety sprawdziłem, na szczęście pion tylko pękł). Plansza Autarchy jest gruba i niezbyt ładna, ot zwykła mapa. Niemniej jest na tyle solidna, że nie powinna się szybko zniszczyć.
Zasady
Autarcha ma dość proste zasady. Na początku swojej tury gracze zbierają złoto, będące głównym surowcem w grze. Ilość zebranego złota zależy od liczby kontrolowanych obszarów na mapie taktycznej. Następnie w swojej turze możemy wykonać 5 ruchów. Każdy ruch może składać się z Posunięcia (przemieszczenie jednostki), Ataku, Ataku i Posunięcia, Posunięcia i Ataku lub Operacji Specjalnej (zdolność specjalna jednostki).
Krótko o każdej akcji:
- Posunięcie – możemy przemieścić jednostkę o tyle ruchów, ile jest dozwolone dla danej jednostki w danym środowisku. Co do zasady poruszamy się jedną jednostką, jednak możemy skorzystać z Formacji lub Kolumny, aby przemieścić kilka jednostek jednocześnie.
- Atak – odbywa się według zasięgów opisanych w instrukcji. Każda z dostępnych jednostek (piechota, czołgi i artyleria) ma odmienny zasięg. Aby przeprowadzić udany atak musimy rzucić kostką i rozpatrzyć wynik z uwzględnieniem otoczenia, w jakim znajduję się obrońca.
- Operacja Specjalna -właściwie są to trzy odmienne akcje. Po pierwsze możemy zaminować dany obszar za pomocą saperów, co umożliwi nam zniszczenie jednostki wroga, która spróbuje przemieścić się po zaminowanym polu. Po drugie- możemy rekrutować nowe oddziały (w fabrykach lub miastach). Po trzecie zaś: możemy rozminować dany obszar, naprawić go lub wybudować nowy budynek.
Celem rozgrywki w Autarchę jest zniszczenia sztabu generalnego wroga. Aby tego dokonać należy przeprowadzić udany atak. Teoretycznie jest to bardzo proste, w praktyce niekoniecznie.
Wrażenia
Mówiąc szczerze oprawa mnie nie zachwyciła i niewiele oczekiwałem po tym tytule. Zostałem jednak przyjemnie zaskoczony. Ale po kolei.
Po rozłożeniu planszy spodziewałem się ujrzeć heksy, jednak twórcy zdecydowali się na „kwadraciki”. Czy to źle? Podejrzewam, że zdania są podzielone, tak jak miało to miejsce przy podobnym zabiegu w serii Heroes of Might&Magic. Takie rozwiązanie jest po prostu inne.
Bardzo podoba mi się sama rozgrywka, która premiuje zdobywanie kolejnych obszarów, dzięki czemu gromadzimy więcej surowców, a ostatecznie – większą armię. Oczywiście umiejętna defensywa również jest ważna. Bardzo istotnym elementem jest odpowiednie rozmieszczenie fabryki i sztabu generalnego – jeżeli fabryka znajduje się w jego pobliżu to możemy zrekrutować aż trzy jednostki zmechanizowane za pomocą jednej akcji. Odpowiednie rozmieszczenie oznacza „inne, niż zrobiłeś to za pierwszym razem” – w pierwszej partii mój kolega umieścił swój sztab w lesie (z jednej strony super, bo takie otoczenie daje bonus obronny, z drugiej – jednostki zmechanizowane poruszają się po nim o wiele wolniej), ja zaś przy zakręcie (przez co traciłem sporo czasu na obracanie się jednostek). Na szczęście takie błędy można skorygować, gdyż sztab jest mobilny :-)
Pomysł minowania obszarów jest zdecydowanym plusem, jednak nikt raczej nie zostanie zaskoczony minami, gdyż gracze mogą zaznaczać takie obszary na swoich małych mapkach (które należy wydrukować przed rozgrywką, są one dostępne na stronie wydawcy).
Troszkę śmieszy mnie umiejętność saperów, tj. odbudowywanie. Obszary na mapie mogą być niszczone poprzez ostrzał (kładziemy wtedy na nich odpowiedni znacznik). Za pomocą saperów możemy odbudowywać drogi i linie kolejowe (oczywiste), lasy (CO?!), natomiast nie możemy odbudować terenów miejskich (ale LASY tak?!). Nie jest to denerwujące rozwiązanie, ale pozostawia gracza z mocnym WTF na twarzy przy każdej rozgrywce w Autarchę.
Minusy? Nieintuicyjność rekrutacji. Dość szybko przyzwyczaimy się do produkcji trzech pojazdów zmechanizowanych w fabryce za pomocą jednej akcji… a potem chcemy zrobić to samo z piechotą w mieście. Tyle, że tak nie wolno. Jeśli nie wyłapiemy tego od razu to właściwie można powtarzać rozgrywkę (co zdarzyło się w naszym przypadku). Nie jest to wielka wada, ale nieco irytuje. Nie przepadam również za poruszaniem się – wykorzystywanie punktów ruchu do obrotu wkurza, choć w pełni rozumiem, że jest to konieczne w grze taktycznej.
Ostatnia rzecz, która nieco psuje mi pierwszy kontakt z grami tego typu to walka, choć wiem, że trudno inaczej to rozwiązać. O co mi chodzi? Mamy fantastyczne możliwości wyboru taktyki, wykorzystywanie odpowiednich typów jednostek, otoczenia… a wszystko sprowadza się do rzutu kostką i „oh, nie trafiłem”. Trochę to…słabe. Chyba wolałbym rozwiązanie z punktami życia jednostek i pewnymi trafieniami/obrażeniami.
Czas trwania rozgrywki
Czas rozgrywki umieszczony na pudełku to 30 – 150 minut, zależny od wybranego przez nas scenariusza (obecnie jest ich 5 w instrukcji i dwie dodatkowe na stronie wydawcy). Szczerze mówiąc 30 minut jest możliwe chyba jedynie w równoległym wszechświecie, gdzie jedna sekunda trwa minutę. Nie wydaje mi się, żeby dało się rozegrać jedną partię w czasie poniżej 1,5h (ja nie dałem rady).
Podsumowanie
Czy podobała mi się Autarcha? Tak. Nie jest to może tytuł, w który grałbym codziennie (jest dość mózgożerny i długi), jednak chętnie wyłożę go na stół ponownie. Zasady gry nie są specjalnie skomplikowane, dlatego dla początkujących graczy w tym gatunku (takich jak ja) zakup Autarchy będzie dobrym rozwiązaniem.
Dziękujemy wydawnictwu Armorier za udostępnienie gry do recenzji