Reklama
aplikuj.pl

Recenzja Horizon Forbidden West

horizon forbidden west
Horizon Forbidden West_20220207210930

Dziś przyglądamy się najnowszej odsłonie przygód Aloy. Chciałbym Was potrzymać w niepewności i napisać tajemniczy wstęp odnoszący się do stanu Horizon Forbidden West, ale nie mam do tego serca. Po prostu biegnijcie do sklepów.

Uniwersum Horizon

Przyznam się Wam, że moja przygoda z serią Horizon mogła zakończyć się w połowie Zero Dawn. To była dobra gra, ale przed łatkami nie wszystkie systemy hulały tak, jak powinny, a produkcja zdawała mi się być nierówna. Przed porzuceniem gry trzymała mnie za to fabuła, która trafiła idealnie w tematy, jakie kocham. Ostatecznie byłem zadowolony, że skończyłem grę, ale bardzo chciałem, żeby twórcy następnym razem poprawili kilka elementów rozgrywki.

Potem przyszedł dodatek Frozen Wilds i już wiedziałem, że Guerrilla odrobiła zadanie domowe. Poprawiono to, z czym były problemy – doszlifowano walkę i poziom trudności, scenki przerywnikowe przestały być tak słabe, poboczne historie tego upadłego świata stały się w końcu ciekawe – to było to!

Czytaj też: Najciekawsze premiery gier – luty 2022

Od tamtej pory naprawdę wciągnąłem się w przygody Aloy – kupiłem pierwszy tom wydanego w Polsce komiksu „Raróg”, który przedstawia wydarzenia pomiędzy Horizon Zero Dawn a Horizon Forbidden West i mój hype na grę jeszcze bardziej urósł. Guerrilla trafiła do mnie po raz kolejny, gdy ogłoszono Horizon VR Call of the Mountain. Jako wielki fan tej technologi – byłem wniebowzięty.

Zastanawiałem się tylko, czy Forbidden West nie okaże się niespodziewaną wtopą. Czy twórcy po pięciu latach produkcji czegoś nie sknocą? Gdy bardzo wcześnie otrzymaliśmy klucz recenzencki nabrałem nadziei – w końcu chyba nie oddawaliby gry tak wcześnie, gdyby nie była dobra? I wiecie co? Oj, jest dobra. Jest cholernie dobra! Jeśli gra sprawia, że po danej scenie czy walce muszę ją spauzować, aby powiedzieć sobie „wow”, a grafika wygląda tak rewelacyjnie, że jeszcze w żadnej grze nie narobiłem tyle zrzutów ekranu, to wiedźcie, że też się nie zawiedziecie.

Horizon Forbidden West jest po prostu spektakularne

Jako czytelnicy powinniście wiedzieć, że twórcy poprosili nas, recenzentów, aby nie zdradzać zbyt dużo na temat fabuły gry, czy jej mechanik. Cóż, jedna z nich jest dość mocno sugerowana na ostatnim materiale reklamowym Horizon Forbidden West, ale uszanuję tę prośbę. Uważam bowiem, że odkrywanie wielu elementów nowej odsłony przygód Aloy stanowi o wspaniałości tego tytułu. Dobre tempo odblokowywania kolejnych mechanik czy po prostu świetne przedstawianie świata i jego tajemnic, to po prostu część tego, co stanowi o wielkości gry. Musicie to po prostu przeżyć.

Zacznijmy jednak od tego, co robi największe wrażenie. Wydaje mi się bowiem, że nawet żadne materiały wideo nie przedstawiły tego, jak genialnie Horizon Forbidden West potrafi wyglądać. Tytuł wygląda tak dobrze, że jestem gotów powiedzieć, iż jest to najładniejsza gra w historii. Produkcję przechodziłem w trybie jakości, czyli moja liczba klatek na sekundę została ograniczona do 30, ale zupełnie nie przeszkadzało to w zabawie. Dla tych, którzy chcą grać w 60 klatkach na sekundę jest tryb płynności i gra dalej wygląda dobrze, choć obraz wygląda trochę tak, jakby ktoś wysmarował go wazeliną. Polecam jednak przeboleć te 30 klatek, bo będziecie zbierali szczękę z podłogi nie raz. Tytuł jest tak ostry, tak piękny, tak realistyczny, iż naprawdę zdarzały się momenty, iż trochę nieswojo się czułem patrząc na postaci, które przy odpowiednim oświetleniu wyglądały, jak prawdziwe.

Czytaj też: Recenzja Uncharted: Kolekcja Dziedzictwo Złodziei

Taka piękna oprawa daje też dużo światowi Horizon Forbidden West. Czy jest on duży? Cóż, jako weteran serii Assassin’s Creed mam wrażenie, że nie jest on zbyt rozległy, ale tak jak mówię – to zdanie świra od zakapturzonych bohaterów. Tytuł Guerrilla Games oferuje jednak na tyle duży świat, że jego eksploracja zajmie Wam dziesiątki godzin, a jakość jest tutaj widoczna na każdym kroku. Schowane doliny, różnorodne krajobrazy, zapierające dech w piersi widoki – niewiarygodne co udało się tutaj stworzyć.

Pochwały należą się również za zespół odpowiedzialny za udźwiękowienie gry. Horizon Forbidden West posiada tak fantastyczny soundtrack, że czasem nawet zostawię konsolę włączoną w menu głównym na kafelku z grą, aby posłuchać jeszcze raz tego, co przygotowano. Świetnie wypada także udźwiękowienie samej rozgrywki – mechaniczne bestie brzmią rewelacyjnie, wszystko brzmi tak, jak powinno, a inżynierowie dźwięku stosują kilka sztuczek budujących napięcie np. podczas wspinaczki. Słyszymy wtedy zapętlony utwór, którego odtwarzanie jest kontynuowane dopiero, jak wejdziemy na szczyt.

Fabularnie produkcja nie zawodzi. Ponownie mamy tutaj wrażenie, że deweloperzy nie mają najmniejszych szans wymyślić historii, która będzie spójna i wytłumaczy nam panujące w grze środowisko, po czym… po prostu to robią. Zwrotów akcji jest sporo, zadania poboczne na wyższym poziomie, niż w Zero Dawn, a znajdźki środowiskowe opowiadają jeszcze więcej historii.

Jeśli chodzi o stan techniczny produkcji – deweloperzy poinformowali nas o tym, co zostanie naprawione tuż przed premierą gry. Drobne (naprawdę drobne, bez wpływu na rozgrywkę) problemy, na które się natknąłem były dokładnie tym co obiecano poprawić i rzeczywiście to zrobiono.

Horizon Forbidden West to kandydat do gry roku

Horizon Forbidden West to spektakularna kontynuacja przygód Aloy. Guerrilla Games ulepszyło każdy element pierwowzoru, ustanawiając przy okazji nowy poziom oprawy wizualnej. To najładniejsza gra wideo jaka kiedykolwiek powstała na konsole. Naprawdę jest się ciężko przyczepić do czegoś w tej grze. Jeśli ktoś chce przejść samą fabułę – zajmie mu to około 30 godzin. Kto będzie chciał bawić się dalej – znajdzie tutaj o wiele więcej zawartości. Do tego wszystkiego polski dubbing jest naprawdę dobry i utrzymuje wysoki standard spolszczeń od polskiego oddziału PlayStation.

Tytuł działa dobrze, brzmi świetnie, podnosi poziom oprawy graficznej, historia wciąga – gdyby tylko była to produkcja multiplatformowa, na pewno sporo osób wybierałoby ten tytuł na grę roku 2022. Na razie pozostaje zazdrościć tym, którzy mają PlayStation 5 i PlayStation 4.