Seria Gears of War dochowała się czterech gier, dla których zdecydowanie warto nabyć konsolę Xbox. Tytuł ten prócz miana system sellera, będącego złotym dzieckiem Microsoftu i Epic Games, stał się również pewnym fenomenem kulturowym, wpływając odżywczo nie tylko na gry, ale także na całą branżę rozrywki. Mimo iż premiera ostatniej części jest dawno za nami, a domniemana kontynuacja, tym razem na konsolę XOne, pozostaje jeszcze wielką niewiadomą, to marka wciąż jest obecna medialnie. Od 2009 r. DC Comics wzbogacił uniwersum Gear of War o nowe wątki przenosząc historię członków oddziału Delta na kanwy obrazkowego medium.
Lekturę miałem przyjemność spałaszować już dość dawno temu, to też wiele detali uleciało z pamięci i w poruszaniu pewnych wątków zmuszony będę ograniczyć się ogólników. Do moich rąk trafił komiks Gears of War zatytułowany Book Two. Wydany w 2011 roku egzemplarz wydrukowano na kredowym papierze owiniętym w sztywną okładkę chroniącą niemal dwieście stron, na których przedstawiono trzy róże historie. Mówiąc o treści zawartej w książce trudno nie wspomnieć o zespole tworzącym komiks. Za fabularny kręgosłup odpowiada urodzony w 1974 r. pisarz Joshua Ortega, który to stworzył m.in. scenariusza dla drugiej części gry Gear of War, jak pamiętamy realizowanej pod skrzydłami polskiego studia. Na tym jednak nie koniec, bowiem ów autor brał udział przy tworzeniu takich serii komiksowych jak Spider-Man, Batman oraz Star Wars. Innymi słowy nie można sobie wyobrazić lepszego kandydata niż Ortega do wykonania trudnego zadania, jakim jest przeniesienie uniwersum cyfrowego na papier komiksu.
Za warstwę wizualną książki odpowiada prawdziwa śmietanka brytyjskiej sceny komiksowej. Główną historię umieszczoną w albumie rysunkami przyozdobił Liam Sharp, od lat 80. związany z magazynem „AD 2000”, przy okazji mogący pochwalić się w swoim portfolio komiksami takimi jak: X-Men, Spider-Man, Venom oraz Spawn. Ponadto, do komiksu Gears of War Book Two rękę przyłożyli także Simon Bisley (ABC Warriors, Lobo, Rogaty Bóg) i Henry Flint (Judge Dredd, Zombo, ABC Warriors, Shakara, Low Life).
Recenzowany komiks, jak już wspomniałem, oferuje trzy opowieści rozgrywające się w różnych odstępach czasowych skupiając się na odmiennych postaciach, które przyszło nam spotkać w grze, choć warto także przygotować się na niespodzianki i pewne nowości. Pierwsze skrzypce gra epizod nazwany „Barren”. Zajmując niemal prawie całą książkę, skupia się na nowych perypetiach oddziału Delta z Markusem, Colem, Dominikiem i innymi na czele. Utrzymana stanowczo w mrocznej atmosferze historia przedstawia niezbyt chlubny epizod ludzi toczących wojnę najpierw między sobą a później z szarańczą, przez co zasoby ludzkie kurczyły się w zastraszającym tempie. Wprawdzie bez żołnierzy nie można prowadzić wojny. Rządowe kacyki by zaradzić temu problemowi wprowadzili w życie program przytułków, w których osierocone, opuszczone i zapomniane przez wszystkich młode kobiety – ofiary wciąż toczącej się wojny, umieszczano w tylko jednym celu, czyli mówiąc najdelikatniej późniejszej polityki skupionej na przyroście naturalnym. Z jednej strony traktowane, jako „pocieszycielki” dla strudzonych wojaczką żołdaków z drugiej pełniły rolę niemal inkubatora, tylko po to by szeregi armii z czasem wciąż otrzymywały dostawy świeżego mięsa armatniego.
Rzecz jasna o tych placówkach wiedzieli tylko członkowie wąskiego kręgu dowództwa a sam proceder sprawnie zamieciono pod dywan, po tym jak ostatnie z tych przytułków-więzień utracono wraz z przesunięciem się linii frontu. Markus podczas kolejnej z ofensyw spotyka na swojej drodze byłą pensjonariuszkę takowego ośrodka, którą to usunięto z programu z pewnych względów i wcielono do armii. Ich drogi nie przecięły się bez przyczyny, albowiem otrzymano sygnał SOS nadany z miejsca wskazującego położenie jednej z tych niechlubnych placówek daleko za linią wroga, co powinno raczej wskazywać na brak jakichkolwiek oznak życia. Naturalnie podjęto akcję mającą na celu rekonesans i ewentualną ewakuację pozostałych przy życiu cywili, jeśli będzie to możliwe. O szczegółach więcej nie napiszę, gdyż lepsze smaczki wolę pozostawić do samodzielnego odkrycia przez czytelników.
Jednakże z dwóch pozostałych historii z jeszcze większym entuzjazmem zaczytałem się w bliżej przedstawionych losach Thai’a, którego pierwszy raz spotykamy w drugiej części Gear of War. Chłop wielki jak stodoła, wytatuowany od stup do głowy prócz tężyzny fizycznej potrafił zaskoczyć gracza niezwykłą elokwencją i sposobem niemal teatralnej wymowy. W rozdziale „The Quickening” Thai’a poznajemy jeszcze z przed wojny Pendulum, gdy stał po stronie opozycyjnej do oddziałów Gears, w których służył Markus. Narracja skupia się głównie na przemyśleniach bohatera, tego jak ocenia siebie, podjęte decyzje, przeszłość, teraźniejszość i przyszłość toczącej się wojny. Ci, którzy mieli styczność z grą wiedzą, jaki finał będzie mieć ów opowieść, jednak została ona o tyle wzbogacona w dodatkową treść, bogatą warstwę wizualną, ale co najważniejsze klimat spowodowany pewną wyjątkową charyzmą Thai’a, to też potrafi ona wciągnąć i zaskoczyć niesamowicie czytelnika. Na dokładkę otrzymujący, krótki, bo krótki, epizod sierżanta Jonathana Harpera biorącego udział w ofensywie przedstawionej na początku drugiej części gry, mającej na celu uderzenie w samo sedno Pustki zamieszkanej przez szarańczę.
Komiks Gear of War Book Two to kawał soczystej lektury, która dla fanów serii jest jak najbardziej obowiązkowa, ale także osoby niekoniecznie gustujące w grach odnajdą w komiksie wiele satysfakcji. Do rąk otrzymujemy grubą książkę, kosztującą 19$ dostępną już w ofercie sklepu Multiversum za niecałe 70 polskich złotych, co przy bogatych w ilustrację i tekst kadrach, jaki i plejadę twórców pracujących nad tym wydaniem wydaje się ceną odpowiadającą realiom naszego rynku wydawniczego. Komiks w żaden sposób nie koliduje z uniwersum gry a raczej w sposób znaczący je uzupełnia i wzbogaca o nowe smaczki. Przy wielu zapożyczeniach gier na kanwy obrazkowego medium, tu też filmu mieliśmy do czynienia z partactwem i zwyczajnym skokiem na kasę fanów, jednak ten komiks to podręcznikowy przykład jak porządnie wykonana adaptacja powinna wyglądać. Jeśli przy okazji taki komiks zachęci fanów medium do sięgnięcia po gry (o ile jeszcze tego nie robili), lub zachęci graczy do czytania obrazkowego medium to jest to niepodważalny dowód, na jakość i wartość merytoryczną takowej lektury.