Na pokazie prasowym miałam przyjemność obejrzeć dwa z ośmiu odcinków serialu Król, który Canal+ zrealizowało na podstawie książki Szczepana Twardocha. Żydowski półświatek, rosnący w siłę faszyzm i wewnętrzne konflikty to tylko tło dla wyrazistych, świetnie zagranych bohaterów. Zapraszam do lektury bezspoilerowej recenzji odcinków 1. i 2. serialu Król.
Król to najbardziej oczekiwana ekranizacja 2020 roku
To jeden ze sloganów reklamowych, których Canal+ używa przy promocji Króla. Czy to prawda? Dla fanów Szczepana Twardocha i jego prozy zdecydowanie. Czy dla innych? Tego nie wiem, choć uważam, że powinna być. Ten rok nie rozpieszcza nas w produkcje kinowe, a i wartościowych, dobrych seriali jest raczej jak na lekarstwo. Na szczęście pojawia się Król, który z pewnością przypadnie do gustu wielu widzom. Od dawna raczej unikam polskich seriali kostiumowych. Głównie dlatego, że dominuje w nich tematyka drugowojenna, a każdy, kto choć parę razy był w szkole zmuszany do wychodzenia do kina na tego typu filmy również nie pała do nich zbyt wielką miłością. Cóż, Polacy upodobali sobie tamten okres i namiętnie go eksploatują. Tymczasem Król zabiera nas w nieco inne lata. Na ekranie obserwujemy jak w 1937 roku wewnętrzne konflikty dopiero eskalują. Faszyści skutecznie podjudzani przez pronazistowskich agitatorów szczują ludzi na żydowską część społeczeństwa. Obok tezy o równości głoszą również komuniści.
Na tym tle poznajemy naszego głównego bohatera – Jakuba Szapiro granego przez Michała Żurawskiego. Szapiro to żydowski pięściarz i jeden z najbardziej zaufanych ludzi króla warszawskiego półświatka – Kuma Kaplicy (Arkadiusz Jakubik). Obaj są postaciami żyjącymi na styku różnych światów – Warszawy polskiej i żydowskiej. Tutaj w grę wchodzą ogromne wpływy, koneksje i interesy na szeroką skalę. Oczywiście nie brakuje też tych mniejszych, które dostarczają nam o wiele mocniejszych i wyrazistych scen. I jedne z takich właśnie doprowadzają do zetknięcia Jakuba Szapiro z młodym chłopakiem, Mosze Bernsztajnem, który staje się protegowanym pięściarza i zaczyna wdrażać się w przestępczy świat.
Król to różnorodni, świetnie zagrani bohaterowie
Musze przyznać, że obsadę skompletowano świetnie. Michał Żurawski, który wciela się w Jakuba Szapiro potrafi pokazać nam wewnętrzne rozterki bohatera bez zbytniego epatowania środkami wyrazu. W tym przypadku mniej oznacza zdecydowanie lepiej. Obok niego dostajemy Arkadiusza Jakubika, który na pierwszy rzut oka jawi się jako dobroduszny, czasem nieco groteskowy gangster. Nic bardziej mylnego, bo trzeba pamiętać, że Kuma Kaplicy nie wolno lekceważyć. W końcu to on trzyma w garści praktycznie całą międzywojenną Warszawę. I z pewnością nie robi tego uśmiechem. I o ile szybko jesteśmy w stanie przewidzieć, do czego ci dwaj panowie są zdolni, tak w przypadku granego przez Borysa Szyca Janusza Radziwiłka nie jesteśmy w stanie, bo to po prostu psychopata. Ta postać wydaje się bardzo przerysowana, jednak ciężko się z niego śmiać widząc jakie rzeczy robi bez mrugnięcia okiem.
W Królu nie brakuje postaci kobiecych, które odgrywają również dużą rolę co mężczyźni. Aleksandra Pisula stanowi z Żurawskim świetną parę na zasadzie kontrastów. Bardzo podobały mi się sceny z tą dwójką. Do tego wcielająca się w prowadzącą burdel Ryfkę Magdalena Boczarska, po której od razu widać, że ona nie pozwoli sobie w kaszę dmuchać. Jednak jedną z moich faworytek jest Barbara Jonak. Po tych dwóch odcinkach po prostu uwielbiam wykreowaną przez nią Stanisławę Tabaczyńską. To jedyna kobieta w gangu i świetnie sobie w nim radzi funkcjonując na męskich zasadach. Jest też lesbijką, z czym kompletnie się nie kryje. Jest to jedna z postaci, której w książce nie ma, a którą Twardoch dopisał na potrzeby serialu.
O samych bohaterach można by było pisać bardzo długo. Twórcy zebrali dla nas świetnych aktorów, których obsadzili w wyrazistych rolach. Każda z postaci dostaje swój moment na ekranie, a przecież piszę to dopiero na podstawie dwóch pierwszych odcinków, więc potem może być już tylko lepiej.
Król wprowadza nas do klimatycznej i mrocznej międzywojennej Warszawy
Jesteśmy przyzwyczajeni do nieco innej wizji Polski w okresie międzywojennym. W Królu jest zdecydowanie mroczniej, a przez to o wiele bardziej klimatycznie. Czuć, że kolejna wojna jest już za rogiem. Niepokoje w mieście narastają, niechęć wobec żydów eskaluje. Wszystko to prezentowane jest nam dzięki świetnej scenografii i kostiumom, które dodają realizmu każdej scenie. Twórcy nie mają oporów przed pokazywaniem banalnych kadrów z życia bohaterów, a dzięki nim wszystko staje się jeszcze bardziej realistyczne. Z pewnością realizacja jest jedną z największych zalet Króla, choć i tutaj nie udało się uniknąć drobnych potknięć, zwłaszcza w przypadku efektów specjalnych. Jednak w chwili, gdy dostajemy np. tak dobrze wyreżyserowane sceny walk przestajemy zwracać uwagę na niedociągnięcia.
Jan P. Matuszyński, który wyreżyserował Króla na podstawie scenariusza napisanego przez Łukasza M. Maciejewskiego i Szczepana Twardocha idealnie odnalazł się w przedstawianej na ekranie epoce. Widać, że on po prostu czuje to, co pokazuje widzom. Dzięki temu ta mieszanka gatunkowa jaką prezentuje powieść została świetnie odwzorowana na ekranie. Mamy tu bowiem trochę dramatu narodowego, trochę takiej opowieści o dorastaniu i przede wszystkim dużo narracji ganstersko-kryminalnej. Jak na razie udało się pomiędzy tymi gatunkami zachować balans, zgrabnie je ze sobą przeplatając. Te dwa pierwsze epizody są jak dopracowana układanka, z której nic nie wystaje i nie zakłóca całości.
Jeśli całość będzie na takim samym poziomie, to Król może być jednym z najlepszych seriali w tym roku
Dwa pierwsze odcinki Króla stoją na naprawdę wysokim poziomie zarówno pod względem aktorskim jak i ogólnie realizacyjnym. Mogę polecić go z czystym sercem i pozostaje mi tylko czekać na kolejne epizody, żeby przekonać się, czy dalej jest równie dobrze. A myślę, że tak właśnie będzie. Dlatego gorąco polecam Króla każdemu, nawet, a może zwłaszcza, jeśli do tej pory tak jak ja trzymaliście się na dystans od polskich seriali kostiumowych.
Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News