Reklama
aplikuj.pl

Recenzja We. The Revolution

Rewolucja francuska oczami sędziego

We. The Revolution tło

We.The Revolution zainteresowało mnie od pierwszego zwiastuna. Sama rozgrywka miała przypominać to, co znamy ze świetnego Papers, Please czy nieco mniej znanego Out of the Box. Dodatkowym smaczkiem jest umiejscowienie gry w bardzo gorącym okresie – rewolucji francuskiej. Jak to wszystko wyszło?

Tło i o co tu właściwie chodzi

Wiem, że nie każdy tak lubił lekcje historii jak ja, więc w telegraficznym skrócie. Za rozpoczęcie rewolucji francuskiej symbolicznie uznaje się zdobycie Bastylii 14 lipca 1789 roku. W tym czasie we Francji rządził słaby król Ludwik XVI. W Państwie narastały niepokoje społeczne – większość ludności była wyzyskiwana i atakowana z każdej strony podatkami przeznaczonymi na rozpustne życie dworu. Ostatecznie doprowadziło to do osądzenia monarchy, jego stracenia na „nowince technologicznej” zwanej gilotyną oraz tzw. terroru jakobiów, którzy przejęli władzę. Mówiąc  o końcu rewolucji możemy mieć na myśli kilka dat, więc dla zainteresowanych – polecam zapoznać się szerzej z tematem. W tym właśnie niespokojnych czasach przyjdzie nam wcielić się w rolę sędziego. Jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, rola ta wiążę się z ogromną odpowiedzialnością społeczną.

We. The Revolution menu

Samą grę We. The Revolution można ocenić dwojako, co postaram się przedstawić najlepiej jak tylko się da. UWAGA: Na potrzeby recenzji screeny w większości zawierają sceny z początku gry (choć dla porównania dodałem kilka z późniejszego etapu). Podyktowane jest to chęcią zapobiegnięcia nadmiernym spojlerom.

Spojrzenie na mechanikę i grafikę

Jeśli skupimy się wyłącznie na sferze rozgrywki w We. The Revolution to muszę powiedzieć, że szału nie ma. Większość naszych działań opiera się właściwie na podejmowaniu decyzji w sądzie w celu zachowania balansu kilku wskaźników. Z jednej strony jest to poparcie frakcji ludności występującej w We. The Revolution,  z drugiej – stosunki naszej rodziny. Decyzje podejmujemy na podstawie materiału dowodowego i odkrytymi dzięki niemu pytaniami. Dodatkowo pojawiają się też losowe wydarzenia, gdzie czasem mamy niewielką możliwość wyboru sposobu działania.

We. The Revolution intro

Oprócz tego twórcy zaserwowali nam także minigierki jak kontrola obszaru miasta, gra w kości czy przemawianie do ludu. Jak wspomniałem na początku – pod względem gameplayu We. The Revolution nie oferuje aż tak dużo. Wprawdzie wszystko ładnie łączy się w spójną całość, ale nie powiedziałbym, że jest to mocna strona tej gry. Ma się wrażenie, że jednak jest to „mały” tytuł indie.

Jak już wspomniałem, esencją gry są rozprawy sądowe i mówiąc szczerze – mogłyby być one zrobione nieco lepiej. Tu przeglądamy nasz materiał dowody, odkrywamy pytania (co nie zawsze jest intuicyjne), zadajemy je oskarżonemu, raport, wyrok, fajrant. Brakuje tu jakichś większych zwrotów akcji czy drążenia tematu. Pod tym względem polecam zapoznać się z japońską serią Phoenix Wright: Ace Attorney.

We. The Revolution przesłuchanie

We. The Revolution utrzymane jest w mocno specyficznej stylistyce. Mnie osobiście nie przypadła ona jakoś mocno do gustu, ale spotkałem się też z opiniami pt. „arcydzieło”. Niemniej styl absolutnie nie przeszkadza w rozgrywce.

Żeby nie było zbyt różowo – zdarzają się także bugi. Miałem sytuację, gdy pod koniec gry pojawiło się wydarzenie dotyczące pewnej postaci… sęk w tym, że nie powinno się ono pojawić, bo ta postać już dawno temu skończyła na gilotynie. Nie jest to może jakiś ogromny bug, ale razi po oczach.

Fabuła i decyzje

Jeśli jednak spojrzymy na We. The Revolution z innej strony to dojrzymy największe atuty tego tytułu. Termin „terror jakobiński” czy „gilotyna” czytane w podręczniku od historii brzmią groźnie, ale absolutnie nie oddają tego jak wyglądała sytuacja we Francji. Grając w We. The Revolution czuć zaszczucie i narastający z każdym dniem niepokój. Zaryzykuje nawet stwierdzenie, że w żadnej innej grze nie udało mi się aż tak wkręcić w klimat rozgrywki, jak właśnie w We. The Revolution.

Pierwszą rozgrywkę (co zdradza, że była też druga) zacząłem od wydawania wyroków zgodnie z materiałem dowodowym, wydając sprawiedliwie moralne, moim zdaniem, sentencje. W praktyce nie skończyło się to dla mnie najlepiej. Nauczony doświadczeniem zacząłem rozgryzać mechanikę i zwracać większą uwagę na „paski” poparcia. Ucieszony, że idzie mi lepiej zatrzymałem się na chwilę. I wtedy do mnie dotarło jak bardzo ludzie nie rozumieją pewnych sytuacji.

We. The Revolution rozprawa

O czym mówię? Wyroki, które wydawałem, tak naprawdę przestały być sprawiedliwe. Nie zadawałem wszystkich dostępnych pytań. Jako sędzia manipulowałem przebiegiem rozprawy tak, aby to leżało w moim interesie. Ponieważ celem tak naprawdę nigdy nie była sprawiedliwość, a dwie inne rzeczy. Utrzymanie swojego stołka (i powolne zdobywanie władzy) oraz utrzymanie swojej głowy. Każda sprawa nadwyrężała także życie rodzinne sędziego, co zostało nawet wzmocnione bardzo mocnym twistem w pierwszym akcie. W pewnym momencie doszły do rozgrywki tzw. „szybkie sprawy”, gdzie mieliśmy do wyboru wypuścić sprawcę wolno lub wysłać go na szubienicę. Po kilku godzinach grania zauważyłem, że moje czułość znacznie spadła, wyroki wydawałem coraz bardziej beznamiętnie. Czy wysłałem niewinne osoby na śmierć? Tak. Mówiąc szczerze – nie jestem z tego dumny. Ale gdyby tego nie zrobił to prawdopodobnie czekałaby mnie śmierć.

We. The Revolution frakcje

Fabularnie We. The Revolution prezentuje się wybornie… gdzieś do połowy drugiego aktu. Później niestety jest już sporo gorzej, ale nadal nie zepsuło to mojego odbioru gry.

Podsumowanie

We. The Revolution z pewnością nie jest grą dla wszystkich. Osobiście jednak każdemu poleciłbym spróbować w nią zagrać. Nawet z poradnikiem w ręce, jeśli nie interesuje nas za bardzo rozgrywka. Gra polskiego studia jak żadna inna zmusza nas do zastanowienia się nad sobą, naszymi wyborami moralnymi i złem na świecie. Bo zło tkwi w każdym z nas. Warto o tym wiedzieć i nauczyć się nad nim panować.

We. The Revolution akta

Dzięki rozgrywce w We. The Revolution mamy także okazję lepiej poznać naprawdę ciekawy i burzliwy okres w historii ludzkości. Takie walory są dla mnie nieocenione. Wiem, że nie każdemu chce się zajrzeć do książki. Poza tym tekst nie zawsze oddaje horror danego okresu. Tu natomiast możemy wręcz poczuć jakby cała sytuacja działa się za naszym oknem. Zdecydowanie polecam We. The Revolution!