Czerwcowy wybuch odległego rosyjskiego wulkanu spowodował, że wschody i zachody słońca w tamtym obszarze nabrały niesamowitych okoliczności.
Wulkan Raikoke wyrzucił dwutlenek siarki do atmosfery, co doprowadziło do powstania drobnych cząstek zwanych aerozolami. Rozpraszają one światło słoneczne, powodując zabarwienia nieba podczas wschodu i zachodu na purpurową barwę. I choć erupcja nie była szczególnie silna, to wystarczyła, aby wpłynąć na wygląd nieba na dużym obszarze półkuli północnej.
Czytaj też: Erupcja wulkanu miała korzystny wpływ na ocean
Raikoke znajduje się w łańcuchu wysp Kurylskich na półwyspie Kamczatka. 22 czerwca wulkan uaktywnił się, emitując parę wodną i gazy, które wzbiły się na kilka kilometrów. Wulkan wybuchł po raz pierwszy od 1924 roku. Ze względu na jego odległe położenie jedynym zagrożeniem po erupcji była możliwość napotkania chmury pyłu i popiołu przez przelatujące samoloty. Sęk w tym, że „pióropusz” wulkaniczny wzniósł się na wysokość stratosfery. Jego warstwy znajdowały się w pewnym momencie na wysokości sięgającej 13 kilometrów.
Po wystrzeleniu balonu meteorologicznego w sierpniu naukowcy odkryli, że ilości aerozolu na wysokości stratosfery były 20 razy większe niż zazwyczaj. Fioletowe wschody i zachody słońca wywołane przez Raikoke zainspirowały fotografów. W sierpniu Glenn Randall uchwycił jeden z tych wschodów słońca nad jeziorem Isabelle w stanie Kolorado.
[Źródło: livescience.com; grafika: Glenn Randall]
Czytaj też: Nowa metoda pozwala skuteczniej przewidywać erupcje wulkanów