Zawias prawie jak w laptopie. Dosłownie
Zawias Motoroli RAZR był tworzony przez specjalistów Lenovo. Kto jak kto, ale precyzyjne zawiasy, jak choćby ten cudowny pierścieniowy z Yogi 910, to oni robić potrafią. Ale jeśli miałby w ciemno strzelać, to powiedziałby, że z zawiasem laptopa więcej wspólnego ma Galaxy Z Flip niż Motorola RAZR.
Jeśli trzymamy nowego składanego Samsunga w ręce, możemy praktycznie zatrzymać klapkę otwartą pod dowolnym kątem. Zarówno ostrym, jak i rozwartym. Dosłownie jak we wspomnianej Yodze 910.
Dopiero po położeniu smartfonu na dowolnej powierzchni zawias zaczyna sam odskakiwać lub się domykać. Pomimo tego nadal możemy go zatrzymać pod kątem ostrym, prostym lub rozwartym. Ale już nie pod dowolnym jaki chcemy.
Ciekawostką jest fakt, że słyszałem o jednym z użytkowników Galaxy Z Flipa, który trzyma go na szafce przy łóżku w pozycji otwartej do kąta prostego. Smartfon robi wtedy za zegarek nocny oraz budzik. Założę się, że takiego scenariusza Samsung nie przewidział.
Sam zawias działa perfekcyjnie. Czuć lekki opór, ale klapka otwiera się bardzo pewnie i po chwili treningu można nią manipulować jedną ręką. Samsung zrobił naprawdę solidną robotę.
Miejsce załamania ekranu czuć jak w żadnym innym smartfonie. To ciekawy paradoks
Rozłożony na płasko ekran Galaxy Z Flipa oczywiście ma widoczne miejsce załamania. Jest ono wyraźnie mniejsze niż w Galaxy Foldzie, głównie za sprawą zastosowania znacznie mniejszego zawiasu. Paradoks w tym wszystkim jest taki, że załamanie jest dużo bardziej wyczuwalne właśnie w Galaxy Z Flipie. Z prostej przyczyny. Przebiega ono w poprzek ekranu, więc za każdym razem jak coś przewijamy, przesuwamy po nim palcem. W Foldzie, gdzie załamanie było pionowe, aż tak często na nie nie trafiamy.
Wizualnie wcale nie wygląda to źle. Podobnie jak we wspomnianym Galaxy Foldzie bardzo szybko przestaje się je widzieć.
Jak to jest z tym szkłem na ekranie Galaxy Z Flipa?
Przedstawiciele Samsunga, co bardzo mi się spodobało, byli bardzo szczerzy jeśli chodzi o ekran Galaxy Z Flipa. Potwierdzili, że faktycznie mamy tu szkło pokryte warstwą plastiku i ich argumentacja do mnie przemawia. Jest to na tyle cienka warstwa szkła, że bez dodatkowej warstwy ochronnej mogłoby bardzo łatwo pękać. Nawet od mocniejszego puknięcia go palcem. Nikt nie ukrywał też, że ekran nadal jest delikatny, więc nadal można to bardzo łatwo porysować.
To po co komu szkło? Dzięki niemu powierzchnia ekranu jest twardsza i faktycznie w porównaniu do Galaxy Folda czuć różnicę w dotyku. Ale w porównaniu z Matem Xs nie wiem czy dałoby się ją zauważyć. Mamy więc dwie koncepcje – szkło + polimer w Samsungu lub podwójna warstwa polimeru w Huaweiu. Wygląda na to, że obie się sprawdzają.
Bardzo ładny ekran, ale interfejs do mnie nie przemówił
Elastyczny ekran nie jest oczywiście tak dobrej jakości jak w klasycznych smartfonach. Różnica nie jest jednak duża. W przypadku jakości wyświetlanych barw jest naprawdę niewielka, ale nieco mocniej widać to w przypadku koloru czarnego. Wynika to z niego innego przepuszczania światła przez warstwę plastiku, niż w przypadku klasycznego szkła. Nie mniej jednak, jest naprawdę dobrze.
Oczywiście jeśli zostawimy ekran lekko zgięty, to będziemy widzieć przekłamania kolorów i np. obraz na górnej połówce wyświetlacza będzie jaśniejszy, a na dolnej ciemniejszy. Zależy wtedy pod jakim kątem spojrzymy na obraz.
Skalowanie interfejsu, pozwalające np. na umieszczenie obrazu z aparatu w górnej połówce ekranu, a przycisków sterujących w dolnej, prowadzenie w ten sposób wideokonferencji, to w mojej opinii przerost formy nad treścią. To coś jak sterowanie smartfonem za pomocą gestów. Efektowne, fajnie się tym chwilę pobawić, ale w dłuższej perspektywie zapomnimy o tym po kilku dniach. A przynajmniej takie mam pierwsze wrażenie.