W ostatnich miesiącach Andrzej Sapkowski nie cieszy się specjalnie dobrą sławą w gronie graczy, którzy często nazywają go gburem. Głównie przez to, że dopiero po latach zaczął mieć zastrzeżenia co do wynagrodzenia za prawa autorskie, które sprzedał swojego czasu studiu CD Projekt Red. Swoją drogą, spór podobno nadal nie został rozwiązany. Jednak tę historię z pewnością doskonale już znacie, dlatego po prostu przyjrzyjmy się temu, co Sapkowski miał do powiedzenia w sprawie serialu Wiedźmin od Netflixa.
W rozmowie z okazji dołączenia pisarza do grona Absolwentów VIP Uniwersytetu Łódzkiego, Sapkowski pogadał trochę o przeszłości, wspomniał o tym, co dały mu studia… i co najważniejsze, odpowiedział na kilka pytań odnośnie serialu Wiedźmin. Szczegółów wielu nadmienionych kwestii nie mógł wprawdzie nawet poruszyć (nie potwierdził nawet filmowania w polskich zamkach!), ale przynajmniej ukazał swój stosunek do tej adaptacji swoich książek:
Daleko im do moich książek, adaptacje mają to do siebie. Adaptacje każdej literatury można przedstawić w ramach krzywej Gaussa, która […] przypomina ogromny cycek. Na jego dole znajdują się adaptacje, które są potworne […]. Potem jedzie się do góry, do góry i na samym szczycie tej krzywej Gaussa są adaptacje dobre. Potem jedziemy w dół […], a na samym dole są adaptacje lepsze. Rzadkość wielka. Rzadkość. Generalnie adaptacje są zawsze gorsze.
Miał też okazję odwiedzić jedną z hal produkcyjnych na Węgrzech:
Jest chyba z pięć ogromnych hal, ale ogromnych, olbrzymich, gdzie wszystko się dzieje i to nie jest największe podobno takie miasteczko na Węgrzech.
Ocenił też Henriego Cavilla w roli Geralta…
Fajny kostium miał, prawda, i charakteryzację.
Czytaj też: Serial Wiedźmin – wiemy kto zagra Yarpena
Źródło: YouTube