Kiedy w latach 60. Stany Zjednoczone wprowadziły pierwsze „satelity szpiegowskie”, kamery na ich pokładzie zdobyły nigdy wcześniej nie oglądane widoki powierzchni Ziemi. Dawniej wykorzystywane do odkrywania tajników wojskowych wrogów USA, obecnie pomagają w pracy archeologów.
Naukowcy wykorzystują fotografie Bliskiego Wschodu sprzed wielu lat, aby zrekonstruować znaleziska archeologiczne, które zniknęły wiele lat temu. Porównując te „szpiegowskie” obrazy z nowszymi zdjęciami satelitarnymi, naukowcy mogą śledzić osiedla i historycznie ważne miejsca, które z biegiem lat zostały zniszczone.
Misja „Corona” nabrała kształtu w późnych latach pięćdziesiątych, pod nadzorem ekspertów z amerykańskich sił powietrznych i CIA, Corona uchwyciła obrazy niemal całego globu, ale jej głównym celem była inwigilacja fotograficzna – przede wszystkim Związku Radzieckiego i Chińskiej Republiki Ludowej. Od 1960 do 1972 r. Corona wykonywała pojedyncze zdjęcia, z których każde obejmowało powierzchnię ziemi o wymiarach 16 km na 193 km. W ramach projektu zebrano ponad 800 000 zdjęć, które prezydent Bill Clinton odtajnił w 1995 roku.
Obrazy wykonane na Bliskim Wschodzie były szczególnie interesujące dla archeologów ze względu na to, jak mocno zmieniła się historycznie ważna część tego regionu od lat 60. Dzięki fotografiom naukowcy byli w stanie na nowo odkryć starożytne osady, które zostały „utracone”. Od początku projektu liczba zmapowanych stanowisk archeologicznych na Bliskim Wschodzie wzrosła około 100 razy.
[Źródło: livescience.com; grafika: University of Arkansas]
Czytaj też: W Pompejach znaleziono szkielet konia z założonym siodłem i uprzężą