31 maja obchodzimy światowy dzień rzucania palenia. Dla niektórych święto trudne, bo rzucenie palenia wydaje się wręcz nierealne. Czy są jakieś alternatywy dla szkodliwego nałogu?
Uzależnienie od nikotyny to globalny problem, który bardzo mocno widać w naszym kraju. Walka z nałogiem nie jest w Polsce wspierana przez instytucje państwowe, w przeciwieństwie do wielu innych krajów. Strategie walki z papierosami są dwie – forsowanie całkowitej tytoniowej abstynencji lub redakcja szkód powstałych w wyniku uzależnienia. Czym różnią się od siebie te dwa podejścia?
Palisz? Przestań!
Strategia nazwana end game to stosowanie polityki prohibicyjnej. Całkowite utrudnianie dostępu do wyborów nikotynowych. Choćby poprzez wprowadzanie restrykcyjnych zakazów palenia, czy drastyczne podnoszenie cen papierosów.
Wprowadzanie tego typu restrykcji bez żadnego okresu przejściowego może okazać się prawdziwą terapią szokową dla osób uzależnionych i raczej nie da się ich wprowadzić w krajach, w których nie zostały podjęte żadne inne kroki wprowadzające. Prowadzące do ograniczenia palenia. Wyobrażacie sobie w Polsce np. całkowity zakaz palenia poza własnym domem i papierosy po 50 zł za paczkę? Zamieszki gwarantowane.
Czytaj też: Grupa uczniów stworzyła Raspberry Pi do pomiaru pola magnetycznego Ziemi na orbicie
Ograniczanie skutków nałogu tytoniowego. Nie w Polsce
Alternatywą dla polityki end game może być tzw. redukcja szkód. Chodzi o dostarczanie uzależnionym pacjentom innych form nikotyny. Zdarza się, że rzucenie palenia wydaje się niemożliwe, bo są osoby odporne na leki hamujące głód nikotynowy. Takie jak zalecane przez WHO bupropion i wareniklina. Wówczas stosuje się nikotynę podawaną w inny sposób. Tutaj z pomocą przychodzą urządzenia takie jak bezdymne inhalatory nikotyny. Nie są one obojętne dla zdrowia, ale na tle klasycznych papierosów dostarczają kilkadziesiąt razy mniej związków rakotwórczych i toksyn. Dopiero kolejnym krokiem, w przypadku takich osób, może być całkowite odejście od palenia.
W Polsce terapie zastępcze nie są prowadzone. Tym samym nałóg nikotynowy nie jest stawiany na równi z alkoholizmem czy narkomanią. A co ciekawe, stosowanie terapii było rozważane pod koniec lat 90-tych. Od tamtego czasu pomysł został całkowicie porzucony. Do tego trzeba dołożyć relatywnie niskie ceny papierosów, brak refundowanych leków, rosnące ceny kosztów medycznych, społecznych i gospodarczych spowodowanych nałogiem, czy braki w wykwalifikowanej kadrze medycznej.
Czytaj też: Test klawiatury mechanicznej Roccat Vulcan TKL. Jak sprawdzają się przełączniki Titan Linear?
Ludzie muszą sobie radzić sami, więc sięgają po podgrzewacze tytoniu
W ostatnim czasie, nawet gołym okiem, widać rosnącą popularność podgrzewaczy tytoniu. W wyniku braku programów wsparcia, w przypadku osób które nie potrafią poradzić sobie z rzuceniem palenia można wprost powiedzieć, że lepsze to niż nic.
Obecnie najdokładniej przebadanym systemem podgrzewania tytoniu jest THS 2.2, czyli IQOS. Badania wykazują, że na tle tradycyjnych papierosów podgrzewanie tytoniu wyzwala aerozol zawierający 532 substancje chemiczne, przy ok 7 tys. w przypadku dymu papierosowego, a stężenie związków rakotwórczych jest niższe o 95%. W tym stężenie tlenku węgla jest niższe o 99%. Sam aerozol nie zawiera substancji smolistych, w przeciwieństwie do domu. Do tego stężenie nikotyny w podgrzewaczach tytoniu jest niższe o 70-80%.
Papierosy nie mają zdrowej alternatywy. Dostępne są jednak alternatywy szkodliwe w mniejszym stopniu. Byłoby dobrze, gdyby tak jak w wielu innych cywilizowanych krajach takich jak Czechy, Japonia, USA, Wielka Brytania nasz rząd na poważnie wziął się za realizację narzuconego samemu sobie celu. Jest nim sprawienie by Polska już w 2030 r. była krajem wolnym od dymu pochodzącego z papierosów. Wszystkie te kraje, oprócz Polski, łączy to, że aktywnie walczą z dymem papierosowym, a w swoich działaniach stosują elementy strategii eliminacji szkód (harm reduction). Nasze Ministerstwo Zdrowia ma tylko cel, lecz nie przedstawiło żadnych planów jak go zrealizować