Sztuczna inteligencja – dla wielu fenomen, a dla drugich ostatni wynalazek, jaki wymyśli człowiek. Jednak mamy jeszcze sporo czasu, aż naukowcy i deweloperzy stworzą wersję, która nie tylko dorówna, ale też przewyższy nasze ludzkie możliwości. Jednak teraz zamiast martwić się o to, czy w przyszłości będziemy do czegokolwiek potrzebni, powinniśmy się martwić, czy to, co czytamy to rzeczywiście prawdziwa wiadomość, czy fake news napisany przez cholernie w tym dobrą sztuczną inteligencję.
Twórcy zajmujący się rozwojem OpenAI (w którą zainwestował kiedyś Elon Musk) opracowali właśnie algorytm, który może generować prawdopodobne wyglądające fałszywe wiadomości na dowolny temat, używając tylko kilku słów, jako punktu wyjścia. Pierwotnie zaprojektowano ją jako uogólnioną sztuczną inteligencję językową, która może odpowiadać na pytania, streszczać historie i tłumaczyć tekst, ale naukowcy szybko zdali sobie sprawę, że można go wykorzystać do znacznie bardziej złowieszczych celów, takich jak wypompowanie dezinformacji w dużych ilościach. Dlatego też zespół planuje udostępnić publicznie „uproszczoną wersję” swojej sztucznej inteligencji.
Technologia na szczęście ma w tej chwili sporo limitów, ponieważ często pisze historie, które są albo plagiatowane, albo są tylko spójne na powierzchni i tylko sporadycznie trafiają w dziesiątkę. Jednak Jack Clark z firmy OpenAI ostrzegł, że może to potrwać zaledwie „jeden lub dwa lata”, zanim pojawi się system zdolny do niezawodnego generowania fake newsów, które wymagają naprawdę dokładnego zagłębienia się w temat. A to tylko dzieło jednej publicznej firmy. Istnieje więc obawa, że zarówno pozbawiona skrupułów (lub nieświadoma) firma, jak i wrogi rząd może rozwinąć tak potężną sztuczną inteligencję, która rozpowszechni fałszywe wiadomości na masową skalę i to bez ostrzeżenia.
Czytaj też: Sztuczna inteligencja Gmaila blokuje mnóstwo reklam każdego dnia
Źródło: Engadget