Transisting Exoplanet Survey Satellite: tak brzmi pełna nazwa sprzętu, który został wystrzelony na orbitę okołoziemską w kwietniu tego roku. Uznaje się go za następce słynnego Kosmicznego Teleskopu Keplera, co będzie mógł udowodnić w najbliższym czasie, jako że jego misja właśnie się rozpoczęła.
Pisząc „właśnie” mam na myśli miniony tydzień. To wtedy TESS zainicjował zbieranie danych. Chodzi m.in. o przesyłanie na Ziemię zdjęć nieboskłonów otaczających inne gwiazdy. Bohater tej wiadomości jest wyposażony w sprzęt pozwalający na obserwację ponad 200 000 obiektów znajdujących się w zasięgu ok. 300 lat świetlnych od Słońca. TESS może śledzić znacznie jaśniejsze gwiazdy niż poprzednik, a w rezultacie jest on w stanie zidentyfikować większą ilość ciał niebieskich.
Tym, co mocno podsyca amosferę wokół rozpoczętej przez NASA misji jest szansa na odkrycie życia pozaziemskiego. Wspomniany teleskop ma sobie dobrze radzić z obrazowaniem egoplanet, które znajdują się w pobliżu czerwonych karłów w tzw. ekosferze, czyli obszarze, w którym warunki są korzystne dla rozwoju żywych organizmów. TESS będzie monitorował pojedyncze obszary na niebie – na każdy z nich poświęci 27 dni, by potem zmienić obiekt zainteresowania. Łącznie powinno mu się udać przeanalizować aż 350 razy więcej danych, niż miało to miejsce w przypadku teleskopu Keplera.
Naukowcy przyznają, iż TESS ma się głównie skupić na poszukiwaniu egzoplanet, które dają największe szanse na utrzymanie tam życia. Dokładniejsze obserwacje przeprowadzi Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba, jednak jego misja rozpocznie się dopiero w 2021 roku.
[Źródło: gizmodo.com; grafika: NASA]