Nowa bezzałogowa wersja głównego czołgu M1 Abrams do usuwania pól minowych i przeszkód na polu bitwy przed głównym atakiem naziemnym jest obecnie testowana przez specjalistów, ale już teraz wygląda na to, że trafi kiedyś na pole bitwy.
Czytaj też: Po F-35 Marynarka USA stworzy nowego myśliwca bez współpracy z lotnictwem
W wojnie naziemnej siły broniące się opracowują zazwyczaj tak zwany „plan przeciwdziałania mobilności”, aby wzmocnić swoją obronę. Mowa w skrócie o linii złożonej z rowów, pola minowego, barier przeciwpancernych, czy drutu kolczastego, aby obniżyć mobilność wroga na polu bitwy i zapewnić sobie więcej czasu na jego usunięcie. W związku z tym powstały liczne oddziały (np. saperów), które mają za zadanie usunąć te przeszkody na polu bitwy i utrzymać dynamikę ataku. Jest to oczywiście cholernie niebezpieczna praca, w rezultacie której inżynierowie bojowi często ponoszą nieproporcjonalnie wysokie straty podczas ataków.
Nie dziwi więc to, że armia amerykańska opracowała nowy pojazd wyspecjalizowany w torowaniu drogi piechocie (i nie tylko) przez linie wrogiej obrony. Postawiono na zmodernizowanie czołgu M1 Abrams, którego pancerz jest wystarczająco mocny, aby poradzić sobie na polu bitwy. Jego nowa bezzałogowa wersja z pługiem kopalnianym, spychaczem, ładunkami do usuwania uzbrojenia i wybuchowym systemem usuwania min została jednak uszczuplona z głównego działa i karabinu maszynowego. Nie zabrakło również dodatków z myślą o ochronie przed pociskami przeciwpancernymi.
Te dodatki nie są jednak ważne dla kontrolującego niejakiego Assault Breacher Vehicle żołnierza, który może za jego pomocą przedzierać się przez barierki druciane, wypełniać rowy, wysadzać pola minowe i niszczyć bariery przeciwpancerne. Pomaga mu w tym szereg kamer na zewnątrz, które są zapewne bezpośrednio połączone z systemem kontrolera.
Czytaj też: Marynarka USA może już wprowadzać ogromne ułatwienie do kontrolowania bezzałogowych pojazdów