Elektronika, prąd i woda nie idą najczęściej ze sobą w parze, więc naukowcy zamiast walczyć z wiatrakami, postanowili zaprzyjaźnić się z właściwościami mórz i oceanów w swoim najnowszym projekcie podwodnego czujnika.
Czytaj też: Wysłany w kosmos samochód Tesli okrążył Słońce
W celu ciągłego gromadzenia informacji o warunkach oceanicznych, naukowcy chcą stworzyć jedną sieć czujników, które funkcjonowałyby sobie na dnie morskim. Jak tu jednak zapewniać im nieustanny zapas energii? Wymiana tamtejszych ogniw bateryjnych nie wchodzi w grę, bo wymaga ogromnego nakładu pracy. Tutaj więc wchodzi podwodny czujnik z MIT.
Odpowiada za niego zespół kierowany przez asystenta profesora Fadela Adiba, który postawił na konfiguracje z dwóch głównych części – czujnika dna morskiego i umieszczonego na powierzchni nadajnika/odbiornika. Ten ostatni jest zasilany bateryjnie i może być postawiony na łodzi, boi zakotwiczonej lub na brzegu.
Ten drugi element jest kluczowy, bo w regularnych odstępach czasu nadajnik wysyła falę akustyczną w dół do wody do czujnika. Ta fala powoduje wibrowanie materiału piezoelektrycznego w czujniku, co generuje następnie słaby prąd elektryczny. Czujnik wykorzystuje go do odbicia zmodyfikowanego sygnału akustycznego z powrotem do odbiornika. Ponieważ odbiornik interpretuje fale i przerwy jako 1s i 0s, czujnik może w ten sposób przesyłać dane oceanograficzne w postaci kodu binarnego.
Czytaj też: Konsekwencje wzrostu średnich temperatur o 1 stopień Celsjusza mogą być katastrofalne
Źródło: New Atlas