Minęły czasy, kiedy do stworzenia animacji trzeba było użyć techniki poklatkowej. Takie filmy oczywiście wciąż powstają, jednak rokrocznie zostają wypierane przez nowsze technologie. Mniejszy postęp nastąpił w tworzeniu ścieżek dźwiękowych, lecz może się to zmienić dzięki programowi opracowanemu przez ludzi z Uniwersytetu Stanforda.
Można wyróżnić dwa podstawowe problemy związane z tworzeniem dźwięków przeznaczonych do filmów animowanych. Pierwszym z nich jest samo nagranie, które wymaga nie lada inwencji. Przykładem niech będzie dźwięk jedzonej marchewki (dość charakteresytyczny dla bajek) – aby go odtworzyć, należy faktycznie zjeść marchewkę i to udokumentować. Następnie (tu pojawia się kolejna trudność) nagrany odgłos trzeba idealnie dopasować do tego, co widzimy na ekranie. Obie czynności są dość czasochłonne i wymagają precyzji.
Uczeni z Uniwersytetu Stanforda stwierdzili więc, że napiszą program, który przeanalizuje kształt oraz gęstość poszczególnych obiektów, połączy je z wykonywaną czynnością i wytworzy dźwięk, jaki według niego powstałby w danej sytuacji. Na przykładzie marchewki: program sprawdza gęstość i kształt warzywa, następnie łączy parametry z gryzieniem, by ostatecznie zaproponować wytoworzony w tej scenie odgłos. Teoretycznie otrzymujemy więc nie tylko realistyczny, ale także idealnie dopasowany do animacji dźwięk.
Na tę chwilę problemem pozostaje jedynie akustyka pomieszczeń, z którą Integrated Wavesolver ma trudności. Dodatkowo naukowcy zajmują się przyspieszeniem całego procesu, co pozwoliłoby na jego popularyzację, nie tylko w przemyśle filmowym.
[Źródło: newatlas.com; grafika: Uniwersytet Stanforda]