Gigabyte Aorus CV27Q to gamingowy monitor klasy premium skierowany do najbardziej wymagających graczy. Przekonajcie się, czy warto w niego zainwestować.
Gigabyte Aorus CV27Q, to jak sama nazwa wskazuje propozycja 27-calowa. Jest to nieco więcej niż typowo turniejowe 23,5 cala, a zakrzywiony ekran R1500 sugeruje bardziej celowanie w użytkownika domowego… a przynajmniej sugerował, do czasu odnalezienia w opcjach swobodnego skalowania do 22, 23, 23,6 i 24 cali. Zanim jedna przejdę do gamingowych dodatków, trochę o specyfikacji.
Specyfikacja Gigabyte Aorus CV27Q
Matryca: LCD VA, matowa, 27″, 16:9, zakrzywiona
Rozdzielczość: 2560 x 1440 px (WQHD)
Odświeżanie: 165 Hz, FreeSync 2.0, HDR
Jasność maksymalna: 400 nitów
Kontrast: statyczny – 3000:1, dynamiczny – 12000000:1
Kąty widzenia: pion – 178 stopni, poziom – 178 stopni
Czas reakcji: 1 ms (MPRT)
PIVOT: nie
VESA: tak, 100 x 100 mm
Głośniki: nie
Złącza: HDMI x2, DP x1, słuchawki, mikrofonowe, USB 2.0 – 1x, USB 3.1 Gen.1 – x2 (funkcja huba i sterowanie z PC).
Pobór mocy: praca do 42W, spoczynek do 0,3W
Wymiary: 614 x 532 x 260 mm, przy masie 7 kg
Gwarancja: 36 mies.
Dodatki: Tylne oświetlenie RGB, regulacja wysokości i nachylenia i kąta obrotu, złącze Kensington Lock.
W zestawie z monitorem znalazłem przewód USB, przewód HDMI, przewód Display Port i dwa warianty przewodu zasilającego. Montaż stopy przebiegł bez utrudnień, jednak jej ostre zakończenia mogą być niebezpieczne dla delikatnych elementów otoczenia, więc uważajcie.
Cena Gigabyte Aorus CV27Q w chwili publikacji tego tekstu to 2199 zł. Nie jest to mało, jednak uwzględniając specyfikację, w tym jakość obrazu, o której za chwilę, nie jest taka znowu przesadzona.
Desingn Gigabyte Aorus CV27Q
Bryła urządzenia jest kanciasta, ostra i bardzo dynamiczna. Monitor sprawia wrażenie jakby prężył się na biurku, a nie tylko stał sobie spokojnie. Matowe tworzywo idealnie spełnia swoją rolę, nie uwidaczniając ani kurzu, ani odcisków palców. Nic tu nie skrzypi i nie ugina się, a pomimo tej wydawać by się mogło „skondensowanej siły”, obrót ekranu w 2 osiach czy zmiana jego wysokości to operacje do zrobienia jedną ręką – bardzo miło. Umieszczone z tyłu obudowy pasy dynamicznego podświetlenia RGB (RGB Fusion 2.0) aż proszą się o zlokalizowanie monitora w widocznym dla wszyskich miejscu.
Zgodnie z panującą modą, ramki ekranu na górze i po bokach wyraźnie skurczyły się. Mają około 7-8 mm. Widziałem już sporo węższe, ale bałem się o nie podczas testów. Tutaj nie opuszcza użytkownika wrażenie trwałości i solidności. Pukniesz ekranem o ścianę? Spoko, nic mu nie będzie. Z drugiej strony, ostro zakończoną stopą po puknięciu w stół zrobiłem w tym ostatnim niewielki otwór.
Potężne uzbrojenie dla gracza
Gigabyte Aorus CV27Q to nie tylko ciekawy, gamingowy design i matryca wyśrubowana pod względem odświeżania (165 Hz), małych opóźnień (1 ms) czy synchronizacji klatek (FreeSync 2 HDR). Nowy monitor kryje w sobie szereg funkcji istotnie poprawiających komfort gry. Oprócz wspomnianego na początku zmniejszania wyświetlanego obrazu do popularnych turniejowych przekątnych, znajdziemy tutaj:
System ANC – tak, to nie pomyłka, monitor został wyspecjalizowany w usuwaniu szumu otoczenia w ze strumienia audio jaki przesyłamy w grze. Realizowane jest to na poziomie sprzętowym, za pomocą dodatkowego mikrofonu.
Black Equalizer z kolei służy do podbijania jasności czerni tak, by nawet w ciemnych zakątkach map można było dojrzeć ukryte przedmioty czy ruch przeciwników. Co ważne, nie powoduje to przy tym przepaleń w jasnych elementach na ekranie.
Dashboard – to tablica informacyjna, którą możemy wyświetlić w dowolnym narożniku ekranu. Prezentuje ona w czasie rzeczywistym najważniejsze parametry pracy komputera. Od czułości myszy, po temperaturę procesora. Przyda się zarówno podczas typowego grania, jak i testów podkręconego procesora.
Gameassist – nie ma to jak dodatkowy celownik na środku ekranu – mało tego, mamy do wyboru kilka jego wariantów.
Air Stabilizer – to specjalny filtr ograniczający międzyklatkowe rozmycia obrazu. Ułatwia celowanie i reagowanie – zamiast smug, widzisz ostro przeciwników.
OSD Sidekick – doskonałym uzupełnieniem sprzętu jest dopracowane oprogramowanie. Zamiast używać dżojstika na obudowie monitora, steruj parametrami obrazu za pomocą wygodnej aplikacji. Od trybów wyświetlania, przez skróty klawiaturowe, sterowanie usuwaniem szumów po funkcje Picture in Picture.
Zużycie energii
W przypadku standardowych profili fabrycznych, bez modyfikacji jasności podświetlenia, zużycie energii prezentuje się następująco:
- Aorus – 35,3 W
- FPS – 36,2 W
- RTS/RPG – 36,3 W
- Movie – 31,8 W
- Reader – 31,2 W
- Standard – 35,3 W
- sRGB – 24,3 W
Profil Standard, ale już po kalibracji i ustawieniu jasności na maksimum (ok 350 nitów) dał zużycie na poziomie 41 W. Nie odbiega więc ono od deklaracji producenta (42 W).
Każdy z wyżej opisanych trybów wyraźnie różni się temperaturą barwową bieli i podbiciami poszczególnych parametrów obrazu. Bardzo przyjemny w codziennym użytkowaniu jest profil Aorus. A przynajmniej jeśli ktoś tak jak ja lubi śnieżno białą biel, a nie zażółconą.
Wyniki testów jakości obrazu
Jako bazę do testów posłużył profil standardowy. Docelowa jasność to 120 nitów (24% skali jasności), a temperatura barwowa bieli – 6500K – oba te parametry udało się uzyskać niemal idealnie. Producent deklaruje 90% pokrycie DCI-P3, liczyłem więc na wiele i w kwestii kolorów. Spotkałem się już z mocno wyspecjalizowanymi monitorami do gier, na których dało się wygodnie właściwie tylko grać. W przypadku Aorusa nie ma też problemu z oglądaniem multimediów czy… pracą. A gdy o tej ostatniej mowa, to jak ekran sprawdzi się na biurku grafika czy montażysty wideo?
Degradacja kolorów związana z potężnym odświeżaniem 165 Hz okazała się niewielka. Z rozmów z przedstawicielami producentów monitorów wynika, że aż tak duże częstotliwości bywają problematyczne, bo piksele „nie dopalają się” i dostajemy wyraźny spadek kontrastu. Nic jednak z tego – Gigabyte takich problemów nie ma. Jego czerń jest głęboka, a testowany kontrast wyniósł nawet nie 3000:1, lecz przeszło 4000:1. Do filmów idealnie, a w grach można doświetlić czernie w razie potrzeby.
Gamut kolorów po kalibracji dotarł do 99% sRGB, 82% AdobeRGB i 77% palety kolorów NTSC. Ideał dla fotografa to może nie jest, ale jeśli jego drugą pasją są gry, to na taki kompromis można przystać. Obawiałem się niegdyś, że krzywizna ekranu będzie powodować odblaski czy zaburzy perspektywę podczas obróbki zdjęć, ale praktyka pokazuje co innego. Osoba świadoma drobnych przekłamań kolorystycznych z powodzeniem wykorzysta Aorusa i w zastosowaniach profesjonalnych.
Chociaż kąty widzenia są ekstremalnie duże i filmy obejrzymy wygodnie nawet leżąc pod biurkiem, to już równomierność podświetlenia do idealnych nie należy. Górne 2/3 ekranu świecą w marę równo, ale pas na dole wyświetlacza jest minimalnie ciemniejszy. W codziennym użytkowaniu jednak nie rzuca się to jakoś mocno w oczy.
Podłącz monitor przewodem USB
Do niedawna przewód USB służył jedynie do podpięcia rozdzielacza portów, od pewnego jednak czasu daje znacznie więcej. Producent sklonował i dodatkowo rozwinął okienka widoczne po naciśnięciu dżojstika, ubierając je w wygodną aplikację.
Funkcji jest tutaj od groma, choć będąc rzetelnym muszę donieść, że ktoś zapomniał o możliwości kalibrowania składowych RGB. No ale to inny target – u Aorusa skonfigurujemy usuwanie szumu rejestrowanego przez mikrofon, dostaniemy się do zarządzania oświetleniem komputera RGBFusion 2.0 czy nawet ustalimy jakie skróty wywoływać mają poszczególne kierunki naciśnięcia dżojstika.
Test monitora Gigabyte Aorus CV27Q – werdykt
Fotograficzna pasja sprawia, że na gamingowe ekstrema w monitorach patrzę z lekkim politowaniem. Miałem już oddzielny monitor tylko do gier, no ale kurczę – biurko nie jest z gumy, a dobre ekrany swoje kosztują. Rozsądniej jest przystać na drobne kompromisy i mieć monitor uniwersalny. W propozycji firmy Gigabyte kompromisów nie ma w przypadku gier, natomiast – co rzadkie – monitor okazał się też solidnym zawodnikiem w przypadku zadań mniej rozrywkowych. Jeśli to jest kierunek rozwoju ekranów z astronomicznym tempem odświeżania, to jestem na tak.
Nawet kursor myszy działa tutaj szybciej, a powrót na 60 Hz w laptopie to jakiś koszmar. Szukając wad, na myśl przychodzić może cena, pamiętajmy jednak, że to nowy model na rynku, a do tego wykonany bez oszczędzania. Dynamiczny zadzior połączony został z trwałymi elementami konstrukcyjnymi – w końcu znika z rynku fortepianowa czerń i tandeta. Gamingowy monitor może być wreszcie efektowny, elegancki i do tego trwały. Nie pozostaje mi nic innego jak rekomendacja dla Gigabyte Aorus CV27Q.