Reklama
aplikuj.pl

Test taniej myszki Fury Battler

Kosztująca 59 złotych myszka gamingowa nie brzmi jak coś specjalnego, ale nie bądźmy aż tak sceptyczni i przyjrzyjmy się temu, co ma do zaoferowania nowy model Battler od producenta Fury.

Pudełko i dołączone wyposażenie

Cienkie kartonowe pudełko razem z plastikową oprawką wewnątrz, to jedyne, co chroni zarówno mysz, jak i instrukcję obsługi. Zarówno karton, jak i jego design nie sugerują produktu z górnej półki, ale obiecują ultralekkie doświadczenie.

Najważniejsze cechy 

  • Sensor optyczny SunPlus
  • Czułość na 6 poziomach od 500 do 6400 DPI (przeskoki nieregularne)
  • Waga: 85 gramów
  • Wymiary: 120 x 63 x 39 mm
  • Materiał: matowe tworzywo sztuczne
  • Przełączniki główne Huano o wytrzymałości 5 milionów kliknięć
  • Liczba przycisków: 5 + rolka 
  • Interfejs: USB za pośrednictwem 155-cm przewodu w nylonowym oplocie
  • Odświeżanie USB: 125, 250, 500 i 1000 Hz
  • Podświetlenie: na grzbiecie i bokach 
  • Dedykowane oprogramowanie
  • Gwarancja: 2 lata

Design, materiały i wykonanie

Ostatnio na rynku myszek możemy zauważyć dziwny trend tego właśnie typu obudów, czyli z wieloma wytłoczeniami zwłaszcza na grzbiecie, co nie tylko eksponuje podświetlenie, ale też obniża znacząco wagę. Fury w swoim modelu Battler z pewnością obrało z tym dobry kierunek, stawiając na dosyć gęsto upakowane, małe sześciokąty tylko i wyłącznie na grzbiecie. Pod nim znajduje się podświetlana sekcja z panelu mlecznego, która rozświetla znaczną część myszki, jak również jej boki w ramach czterech wcięć.

Na Battler składa się sześć głównych elementów obudowy, a dwa główne przyciski zostały od wszystkiego innego odseparowane. Znakomita większość myszki budują matowe wstawki, ale sekcję z rolką i przyciskiem funkcyjnym (zmiany DPI), dwa boczne przyciski oraz wstawki w rogach paneli bocznych wykonano już z plastiku typu glossy. 

Fury postarał się o odpowiednie zespolenie wszystkich elementów, bo test potrząsania myszką nie owocuje żadnymi dziwnymi dźwiękami… chyba że zdejmiemy palce z przycisków – wtedy te nieco się chyboczą. Test ściskania również model Battler przeżył pomyślnie i tak naprawdę zaskoczył mnie jakością wykonania.

Producent zrobił mi też małego psikusa, bo dopiero po jakimś czasie zorientowałem się, że na również wytłoczonej podstawie znalazły się cztery ślizgacze o zaokrąglonych krawędziach, z których należało zdjąć folijkę. 

Całość dopełnia solidny, cienki i lekki przewód USB w dobrej jakości oplocie nylonowym o długości 155, a nie jak zwykle 200 cm oraz gruba gumowa wstawka na rolce. 

Ergonomiczność

Fury Battler to zdecydowanie myszka powstała z myślą o praworęcznych graczach, którzy korzystają z układu palców 1+2+2 lub 1+3+1 oraz chwytu typu claw i palm. Jej niska waga z lekkim przewodem, który nie denerwuje nawet bez mouse bungee pozytywnie wpływa na to, z jaką łatwością możemy sunąć nią po podkładce.

Swoje trzy grosze dorzucają do tego cztery teflonowe ślizgacze, a całość dopełnia dobre rozmieszczenie przycisków, które nie utrudnia korzystania z żadnego z nich. Innymi słowy, kolejny test zdany.

Test przycisków

Tego sprawdziany obawiałem się najbardziej i słusznie, choć dramatu na szczęście nie ma. Battler pod swoimi dwoma głównymi przyciskami skrywa przełączniki Huano, które działają przeciętnie, ale oceniłbym je na „przeciętnie z plusem”. 

Są dosyć głośne, cechuje je twardy w odczuciu „klik” ciche, ale czegoś im po prostu brakuje w takiej surowej zero-jedynkowej pracy. Do pestkowania jakimś PMem bym ich nie polecał, ale jak to zwykle bywa, dla niewymagających nawet ich przeciętna responsywność nie powinna być przeszkodą. 

Podobnie jest w przypadku rolki, której przydałoby się więcej charakteru w działaniu, bo każdy kolejny przeskok jest ledwo co wyczuwalny. Na szczęście ta nie chrobocze podczas działania i kręci się stosunkowo płynnie. 

Oprogramowanie Battler

Dostępna tutaj do pobrania aplikacja nie sprawia jakiegoś ekstra wrażenia, ale jest i w tej cenie należy to docenić. Zwłaszcza że ma w sobie kilka bajerów, jak np. dwa tryby przypisań (tryb do biura i do gier), między którymi możemy przełączać się po naciśnięciu przycisku zmiany DPI przez dłuższy czas oraz możliwość przypisania Fire Key, którego w menu Advanced możemy skonfigurować pod kątem powtórzeń i tego, ile aktywacja ma trwać. Innymi słowy, to taki programowy “automat do klikania LPM”, dzięki któemu możemy np. ustawić sobie potrójny burst w karabinie. 

Idąc dalej, to już tradycja, a więc możliwość przypisania aż 6 poziomów DPI od 500 do 6400 jednostek z dziwacznymi przeskokami między kolejnymi pułapami, ustawienia podświetlenia i solidny kreator makr. W tym drugim trzeba docenić, że producent postarał się nawet o regulacje jasności, ale tylko na poziomach 100, 50 i 0%.

Ile RBG!

Wbrew pozorom, to nie jest wcale tak okropne, jak cena mogłaby sugerować. Ciekawy efekt uzyskany przez podziurawioną obudowę może się podobać, jak również rozstawione paski po bokach wypełnione mlecznymi wstawkami. Diody ponadto rozświetlają całość równomiernie i mogą to robić w łącznie pięciu powszechnych trybach. 

Test sensora optycznego SunPlus

Jeśli do tej pory propozycja Battler od Fury wydawała się Wam ciekawa, to w tym miejscu muszę niestety zniszczyć wszystko, co sobie wypracowała. Obecny w niej sensor jest bowiem poniżej przeciętnej i w rzeczywistości umożliwia względnie precyzyjną pracę na poziomie od 500 do 1400 DPI. Powyżej zaczynają się już dziać złe rzeczy.

Zacznijmy od tego, że Battler działa z niezmienną, zadziwiająco niską częstotliwością odświeżania 125 Hz, którą na szczęście trzyma, a zjawisko smoothingu jest mu obce. Wyczuwamy w nim jednak predykcję, a LOD jest zabójczo wysoki, bo rzędu 3,8 mm, co oczywiście nie jest końcem góry lodowej tego, co w SunPlus jest nie tak.

Tak naprawdę zjawisko interpolacji jest wyczuwalne już na poziomie 800 DPI, ale w dosyć nikłym stopniu, więc ci niewymagający mogą machnąć na to ręką. Szumy na szczęście nie występują w ogóle, a niska prędkość maksymalna przy szybkich ruchach daje się we znaki, objawiając się akceleracją negatywną.  

Wszystko dobrze, ale sensor nie ten

Fury Battler, to mysz, która sprawia dobre wrażenie nie tylko w pierwszych chwilach, ale też przy dłuższym użytkowaniu, zapewniając w tej cenie ciekawe połączenia. Najważniejsze cechy tego modelu sprowadzają się do zabójczej lekkości i płynności ślizgu, przyzwoitych przycisków, obudowy dobrej jakości, interesującego podświetlenia oraz ciekawych funkcji zamkniętych w oprogramowaniu. 

Przy jej zakupie należy jednak pamiętać, że daleko jej do grona precyzyjnych myszek, więc jeśli to na niej zależy Wam najbardziej, to musicie szukać gdzieś indziej. 

Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News