Reklama
aplikuj.pl

Tianjin to pierwszy chiński samochód autonomiczny zasilany w całości energią słoneczną

panel solarny

Do tej pory pojazdy zasilane wyłącznie energią słoneczną nie przypominały raczej tradycyjnych samochodów. Należały raczej do kategorii studenckich eksperymentów, które wzbudzają więcej zainteresowania ze względu na swoją niecodzienną sylwetkę. Tymczasem chiński Tianjin potwierdza, że postęp dokonuje się na naszych oczach.

Tianjin przypomina typowego vana – ma 4 metry długości, 1,7 metra szerokości, 1,8 metra wysokości i waży 1020 kilogramów. Na pokład zabiera do czterech osób. W oczy błyskawicznie rzuca się brak kierownicy. Pojazd jest bowiem niemal autonomiczny (czwarty czwarty poziom autonomii). Przed kierowcą widnieje jedynie ekran oraz kilka przycisków.

Po materiale wideo trudno jednoznacznie ocenić czy faktycznie mamy do czynienia z pełnym czwartym poziomem autonomii – tacy gracze jak Tesla czy Waymo od lat aktywnie testują swoje pojazdy z trybem autonomicznym, co na przedostatnim poziomie jest niezwykle wymagające dla komputerów pokładowych.

Maksymalna prędkość jaką osiąga Tianjin dochodzi do 80 km/h. Powierzchnia paneli słonecznych jaką wykorzystuje pojazd wynosi 8 m2. W słoneczne dni może rzekomo dostarczyć do pojazdu 7,6 kWh energii elektrycznej. Dodatkowo auto ma na pokładzie baterię o gęstości energetycznej 330 Wh/kg.

Nad projektem i budową Tianjin przez okres pięciu miesięcy pracowały łącznie 42 chińskie firmy oraz trzy uniwersytety. Można by powiedzieć: mają rozmach…

Chińscy eksperci szacują się, że korzystanie z tego pojazdu zmniejsza emisję dwutlenku węgla o 100 kg na każde 100 km podróży. Sęk w tym, że maksymalny testowany zasięg jest póki co stosunkowo niewielki 74,8 km. Auto obecnie przechodzi dodatkowe testy na chińskich drogach.

Czytaj też: Komfort jazdy w samochodach Tesli wszedł na nowy poziom. Modele X i S zareagują na stan dróg

Głównym wyzwaniem w produkcji aut zasilanych energią słoneczną jest stosunkowo niska sprawność paneli słonecznych. Dodawanie kolejnych ogniw zazwyczaj podnosi masę pojazdu i jego końcowy koszt, co stawia opłacalność całego projektu pod znakiem zapytania. Jak zwykle pozostaje nam liczyć na tęgie umysłu naukowców.