Wyobraźcie sobie, że jesteście spóźnieni na imprezę w plenerze, a znajomi wydzwaniają do was, że gość mający zadbać o audio jednak nie przyjedzie. W takich sytuacjach z Tronsmart Bang SE bylibyście cichymi bohaterami, zakładając głośnik na ramię i jadąc prosto na imprezę. Brzmi kusząco? Jesli tak, to mam coś dla was.
Pierwsze chwile z Tronsmart Bang SE
Głośnik Bang SE dociera do nas w solidnym opakowaniu z dodatkową ochronną pianką oraz folią, które dodatkowo skrywa:
- instrukcję obsługi (niestety nie w języku polskim)
- materiałowy pasek z dwoma karabińczykami
- przewód USB-A do USB-C z myślą o ładowaniu
- przewód jack 3,5 mm
Ten zestaw pomoże wam uczynić z głośnika Tronsmart Bang SE istne przenośne centrum rozrywkowe, którym ten model zdecydowanie jest. Akcentuje to jego twarda rękojeść z uchwytu z dwoma wypustkami, służącymi do zapięcia dołączonego (lub dowolnego innego) paska z karabińczykami. Producent chwali się, że w takiej konfiguracji Bang SE najlepiej założyć na ramię, ale jak dla mnie lepiej wykorzystać kryjący się za tym potencjał do zawieszenia głośnika na pewnej wysokości. Nie bez powodu, bo głośnik ten jest po prostu spory.
Czytaj też: Test płyty głównej Asus TUF Gaming X670E-Plus
Bang SE to coś na wzór „cylindra z tworzywa sztucznego” uzupełnionego zarówno metalową siatką, jak i rączką. Całościowo waży ponad 2 kilogramów i odznacza się wielkością rzędu (około) 300 x 130 x 170 mm. Swoim formatem nie odkrywa Ameryki na nowo, bo przypomina raczej inne podobne modele, ale wyróżnia się właśnie wspomnianymi uchwytami na karabińczyki oraz pasywnymi radiatorami na bokach, które rzeczywiście wpływają na ogólne brzmienie.
Z ważniejszych elementów warto wyróżnić filcowe podkładki na spodzie, chroniące meble przed zarysowaniami, wielką gumową zaślepkę w tylnej części oraz ukryty pod gumową osłonką panel sterowania.
Korzystanie z Bang SE, czyli o funkcjach i możliwościach
Z tym głośnikiem Tronsmarta z jednej strony nie możecie pływać, ale z drugiej (za sprawą certyfikatu IPX6) nie musicie obawiać się ewentualnego zachlapania, dzięki szczelnej obudowie. Zapewniły ją głównie dwa rozwiązania, bo zarówno chroniony gumą panel sterowania, jak i pomysł umiejscowienia wszystkich portów pod grubą uszczelką.
Czytaj też: Test płyty głównej MSI MAG B650M Mortar WIFI
Mowa o złączu USB-C do ładowania, USB-A do aktywowania funkcji powerbanku lub podpięcia zewnętrznej pamięci (np. dysku lub pendrive), jack 3,5 mm do trybu przewodowego oraz slotu na kartę pamięci, z której również można odtwarzać zapisane utwory. Jednak Bang SE powstał zdecydowanie z myślą o połączeniu bezprzewodowym za pośrednictwem modułu Bluetooth 5.3, co akcentuje zwłaszcza możliwość połączenia z drugim egzemplarzem w celu aktywowania pełnoprawnego trybu stereo.
Jeśli z kolei idzie o (na szczęście) wypukłe, a tym samym łatwiejsze w zlokalizowaniu w ciemności przyciski z kilkoma diodami, możecie liczyć na dosyć ciekawy zestaw kontrolek. Są one odpowiedzialne za:
- włączanie i wyłączanie głośnika
- aktywację trybu SoundPulse
- ściszanie/cofanie playlisty
- wznawianie/stopowanie odtwarzanego utwory
- pogłaśnianie/pomijanie utworu
- inicjalizację parowania z drugim głośnikiem tego samego typu do trybu stereo
- zmianę trybu podświetlenia
Wśród wartych wyróżnienia funkcji głośnika Tronsmart Bang SE trzeba z kolei wyróżnić:
- obecność mikrofonu (stąd wsparcie asystenta głosowego)
- wbudowany 4000 mAh akumulator z funkcją ładowania innych urządzeń
- podświetlenie RGB z kilkoma trybami działania
Jeśli idzie o wspomniany akumulator, ten zapewni Wam od kilku do ponad 20 godzin słuchania zależnie od tego, jak głośno go ustawicie, czy włączycie bardzo energożerne podświetlenie i z jakiego trybu pracy (przewodowego lub bezprzewodowego) będziecie korzystali. Przy bardziej racjonalnym zarządzaniu zasobami możecie z kolei liczyć na około 8-10 godzin wytrzymałości po prawie 5-godzinnym ładowaniu. Z kolei jeśli idzie o tryb powerbanka, to lepiej z niego nie korzystajcie, jeśli chcecie naładować np. smartfon, bo połączenie wspomnianych 4000 mAh i 40-watowej mocy wyjściowej nie wypada tutaj najlepiej. Co innego, jeśli chcecie podładować np. słuchawki.
Głośnik Bang SE w praktyce
Tronsmart wyposażył Bang SE w łącznie dwa niezależne komory głośnikowe – przednią i tylną. Ta pierwsza dzierży dwa głośniki średniotonowe i 1 pasywny radiator, a druga doczekała się dwóch głośników niskotonowych. Uzupełnieniem tego 40-watowego zestawu o paśmie przenoszenia na poziomie 60-20000 Hz są wspomniane wcześniej pasywne radiatory na bokach. Jak takie połączenie wypada w praktyce? Bez trybu SoundPulse zdecydowanie przeciętnie, ale wystarczy ten tryb aktywować, aby brzmienie z miejsca stało się pełniejsze i mniej przytłumione.
Czytaj też: Test myszki dla graczy Genesis Krypton 750. Tanio, dobrze, symetrycznie
W ogólnym jednak rozrachunku ciężko usłyszeć w brzmieniu Bang SE coś więcej, niż bardzo dobry (zwłaszcza w tej cenie) imprezowy głośnik. Wszystko przez to, że gra głośno, basu mu nie brakuje, ale ogólna jakość przez podbite tony niskie, sprawia, że nie nadaje się aż tak dobrze do czegoś innego, niż bardziej rozrywkowego gatunku muzyki. Nie bez powodu zresztą to głośnik imprezowy.
Test Tronsmart Bang SE – podsumowanie
Tronsmart Bang SE jest jednym z tych imprezowych głośników bezprzewodowych, które nie wyczyszczą wam portfela, a przy tym zapewnią wystarczająco dobre nagłośnienie, aby rozkręcić nawet zabawę w plenerze. Tak się składa, że model ten miał właśnie premierę i kosztuje w promocyjnej cenie 248,99 złotych i jest to zdecydowanie cena adekwatna do jego możliwości.