Mogłoby się wydawać, że Valve będzie milczeć w sprawie porażki, jaką odniósł Artifact i choć bawiłem się w niej świetnie przez kilkadziesiąt godzin, to teraz dzielę zdanie firmy, ale mam szczere wątpliwości, czy uda się jej poprawić coś, co zostało spartaczone od samego początku.
Valve wystosowało wczoraj oświadczenie o swoich planach z Artifact, nie pomijając rozczarowania, jakie przeszło studio. Deweloperzy nastawiali się na sukces, który obrazuje obecnie liczba średnio 354 graczy odwiedzających grę codziennie i teraz, zamiast rozwijać swoje dzieło, twórcy będą tworzyć aktualizacje, biorące na celownik największe problemy produkcji. Z tego doświadczenia zespół ma wyciągnąć wnioski, jakie błędy popełnił od samego początku i zbudować wiedzę, która pomoże mu w produkcji kolejnych gier. Innymi słowy, jeśli gracie w Artifact, to nie liczcie na nowe karty, czy tryby w nadchodzących miesiącach.
Jednak problem nie leży w Artifact, bo choć gra jest świetna (mówię to po kilku latach zabawy w Might and Magic: Duel of Champions, Hearthstone, Gwincie i Legends: Online), to zawiódł jej model w czasach, w których gracze otrzymują takiego Hearthstone za darmo, zbytnie skomplikowanie w kwestii mainstreamowego odbioru, początkowe wtopy z kosztem kart i finalnie fakt, że Artifact nie jest Half-Life 3, na którego gracze czekają kilka długich lat. Bycie Valve niestety zobowiązuje, a przyszłość tej karcianki jest raczej pewna – albo powolne wymieranie, albo przejście na F2P z nowym modelem zbierania kart.
Czytaj też: Zapowiedź Bulletstorm: Duke of Switch Edition – co zaoferuje nowa wersja gry?
Źródło: Steam