23 czerwca 1963 roku Walt Disney otworzył swój słynny Pokój Tiki na terenie Disneylandu. Oferujący animatroniczne zwierzęta, polinezyjski klimat i bezalkoholowe napoje tiki, miejsce szybko stało się hitem wśród odwiedzających. To, czego goście nie wiedzieli, to to, że serce Pokoju Tiki opiera się na technologii związanej z pociskami nuklearnymi.
Pokój działał w oparciu o najnowszą ówcześnie technologię audio-wizualną. Znajdowały się tam cztery animatroniczne papugi, które służyły jako mistrzowie ceremonii dla gości. Dodatkowo na miejscu znajdowało się również 225 animatronicznych ptaków, kwiatów i innych elementów, które poruszały się, mówiły i śpiewały. Koordynowanie całego show było niełatwym zadaniem, ale Disney zaproponował rozwiązanie. Podpisał kontrakt z niemieckim naukowcem Wernherem Vonem Braunem, który pracował nad pociskiem balistycznym Jowisz, a następnie w kosmicznych programach NASA. Podobno współpraca ta doprowadziła do powstania technologii naprowadzania pocisków rakietowych w postaci 14-kanałowego magnetofonu.
Jeśli wierzyć doniesieniom, inżynierowie wykorzystali system magnetycznych taśm do synchronizacji rur i płynów, które napędzały ruchy elektromechanicznych ptaków. Taśma sterowała również oświetleniem i muzyką poprzez impulsy dźwiękowe, synchronizując występy i efekty ze ścieżką dźwiękową. System komputerowy wypełniał całą piwnicę pod pokojem, a ze względu na ciepło generowane przez maszynę trzeba było również zamontować klimatyzację.
Uważa się, że taśma pochodziła z rakiety Polaris, pierwszego wystrzelonego pocisku balistycznego. Polaris miał jedną głowicę nuklearną o mocy 200 kiloton. Jednak Von Braun nigdy nie pracował nad tym konkretnym projektem, lecz nad innym – Jowiszem. Wygląda więc na to, że niemiecki naukowiec albo dostarczył Disneyowi komponenty systemu Jowisz albo jeszcze innego zestawu.
[Źródło: popularmechanics.com]
Czytaj też: USA posiadały kiedyś broń atomową mieszczącą się w plecaku