Firma eksploatująca zdewastowaną przez tsunami elektrownię jądrową w Fukushimie oświadczyła, że za trzy lata zabraknie miejsca na przechowywanie ogromnych ilości skażonej wody. Z tego powodu otoczenie powinno skupić się na znalezieniu rozwiązania tego problemu.
Trzy reaktory w fabryce Fukushima Dai-ichi uległy zniszczeniu podczas potężnego trzęsienia ziemi w 2011 roku, którego następstwem było tsunami. Radioaktywna woda wyciekła z uszkodzonych reaktorów i zmieszała się z wodą gruntową i deszczową. Jest ona uzdatniana, ale wciąż pozostaje lekko radioaktywną, przez co musi być przechowywana w specjalnych zbiornikach. Zakład zgromadził ponad 1 milion ton wody w prawie 1000 zbiornikach. Budowa kolejnych pozwoli pomieścić do 1,37 miliona ton, ale limit ten zostanie osiągnięty już w 2022 roku.
Czytaj też: Chmura promieniowania nad Europą miała związek z tajemniczą emisją z terenów Rosji
Pojawiły się głosy, że jedyną sensowną opcją jest wypuszczenie ogromnych zasobów skażonej wody do Oceanu Spokojnego. Rybacy i mieszkańcy zdecydowanie jednak sprzeciwiają się tej propozycji, twierdząc, że emisja byłaby zabójcza dla rybołówstwa i rolnictwa Fukushimy. Eksperci twierdzą jednak, że zbiorniki stanowią zagrożenie powodziowe i radiacyjne oraz utrudniają wysiłki związane z likwidacją elektrowni. Bardziej bezpieczną opcją wydaje się zagospodarowanie kolejnych terenów pod budowę zbiorników. W ten sposób, wraz z upływem czasu, można by przechowywać radioaktywną wodę, która – ze względu na okres półtrwania – po wielu latach stanie się mniej szkodliwa.
[Źródło: techxplore.com; grafika: Kyodo News]
Czytaj też: Zmiany klimatu mogą uwolnić niebezpieczne promieniowanie