Podczas zderzenia dwóch gwiazd neutronowych dochodzi do uwolnienia ogromnych ilości energii. Odpowiednio rozwinięta cywilizacja mogłaby ją wykorzystać do nadania sygnału, który zostałby odebrany miliony lat świetlnych dalej.
Okazuje się, że wybuchy gwiazd mają więcej wspólnego z poszukiwaniem życia pozaziemskiego niż mogłoby się wydawać. Dwójka naukowców z Uniwersytetu Kioto dokonała analizy tego zagadnienia. Zdaniem Japończyków, kosmici na wysokim poziomie rozwoju powinni być w stanie przewidywać kolizje gwiazd neutronowych. Czasem udaje się to nawet ziemskim naukowcom, którzy obserwują strumienie światła wytwarzane przez pulsary.
Pozaziemska cywilizacja, znając miejsce i czas eksplozji, musiałaby w tym samym momencie wygenerować silny sygnał. Ludzkość, zwracając swoje teleskopy w miejsce zdarzenia, mogłaby przy okazji odebrać wiadomość nadaną przez obcych. Ważną rolę mogą odegrać w tej kwestii wykrywacze fal grawitacyjnych, które obecnie działają jedynie w na lądzie, lecz wkrótce ma ruszyć budowa wersji satelitarnych.
Wracając jednak do momentu wybuchu. Obcy (o ile oczywiście istnieją i są na tyle rozwinięci) musieliby w jednej chwili wygenerować ogromną ilość energii. Zakładając, że ich planeta znajduje się w innej galaktyce, np. 130 milionów lat świetlnych od Ziemi, musieliby wytworzyć ok. 1 terawata energii. Dla porównania, w 2015 roku na całej naszej planecie wygenerowano jej ok. 17,4 terawatów. Używając tej energii kosmici zasililiby urządzenie o mocy porównywalnej do tzw. Square Kilometre Away. Jest to sieć teleskopów budowana na terenie RPA oraz Australii.
Podstawowym problemem w opisywanym temacie jest fakt, że obcy wcale nie muszą chcieć się z nami skontaktować. Yuki Nishino dodał jednocześnie, iż jedną z przyczyn rozwoju cywilizacji jest chęć pozostawienia po sobie informacji. Ze względu na spore dystanse dzielące naszą galaktykę od innych powinniśmy się raczej nastawiać na komunikację długodystansową, a nie bezpośrednią. Dlatego czekając na napotkanie innych cywilizacji powinniśmy się spodziewać raczej nadanego z oddali sygnału, a nie spodków krążących nad Stanami Zjednoczonymi.
[Źródło: livescience.com; grafika: Goddard Space Flight Center]