Reklama
aplikuj.pl

Co znajdziemy wewnątrz myszki komputerowej?

wewnątrz myszki komputerowej, myszka komputerowa, środek myszki, co wewnątrz myszki

Ciekawość, to pierwszy stopień do zrozumienia, więc zgodnie z tym prawidłem postanowiłem sprawdzić to, z czego składa się nieodzowny element każdego zestawu PC i pokazać Wam, co znajduje się wewnątrz myszki komputerowej. 

Myszki komputerowe

Podstawowe urządzenie wskazujące, które powstało już w 1941 roku, choć na użytek wojskowy, a nie komercyjny, doczekało się konsumenckiej i oficjalnie dostępnej formy dopiero w 1973 roku, jako część komputera Xerox Alto. Początkowo komputery wcale myszek nie potrzebowały, bo zanim powstał interfejs graficzny (GUI), wszystko załatwiano klawiaturą i komendami.

Wreszcie jednak komputery stały się dostępne dla szerszego grona ludzi, co wymusiło dążenie do ułatwienia korzystania z nich nawet kompletnie zielonym. Myszka była jedną z najważniejszych elementów tego dążenia, bez której teraz nie wyobrażamy sobie w większości pracy i przede wszystkim grania w dynamiczne tytuły. 

Najpierw były wersje mechaniczne, czyli z kulką znaną przede wszystkim starszym pokoleniom, ale szybko rynek opanowały znacznie lepsze rozwiązania optyczne i laserowe, ale jak pewnie wiecie, gracze zwykle mają do czynienia z tymi pierwszymi. Nic jednak w tym dziwnego, bo mimo zalet związanych z wiązką lasera, sensor diodowy okazał się w ogólnym rozrachunku lepszy zwłaszcza w przypadku modeli gamingowych. 

Dalej teorią nie będę Was zanudzał. Czas na nieco praktyki! 

Co czai się wewnątrz myszki komputerowej?

Poniżej na stół operacyjny wziąłem myszkę Genesis Zircon 330, której wada fabryczna związana z przełącznikiem on/off uniemożliwiła nam dawno w przeszłości przeprowadzenie testu. Jest to model bezprzewodowy, wyposażony w najczęściej spotykany zestaw elementów, więc stanowi idealny przykład tego, jak w większości wyglądają myszki komputerowe zarówno z zewnątrz, jak i wewnątrz. 

Test Logitech Pro Superlight, Test mysz Logitech Pro Superlight, Test Pro Superlight, Pro Superlight, mysz Pro Superlight, Logitech Pro Superlight,

Jeśli śledzicie moje testy myszek, to z pewnością zauważyliście, że zwracam szczególną uwagę na dopasowanie elementów obudowy, ich wykonanie, zastosowane tworzywa i doceniam przede wszystkim te myszki, które pod tym kątem są możliwie najprostsze i pozbawione zbędnych bajerów. Nie dlatego, że po godzinach lepiej rozkłada się je na czynniki pierwsze, a przez wpływ konstrukcji na finalną wytrzymałość i wagę. Tutaj sprawa jest bowiem prosta – im więcej elementów składowych, tym najczęściej wyższa waga i szansa na to, że myszka zacznie wydawać z siebie niepokojące dźwięki przy nacisku. 

Producenci kwestię całych brył i konstrukcji myszek rozwiązują na szereg sposobów, ale można w nich znaleźć zawsze oddzieloną od grzbietu podstawę, co jest podyktowane znaczącym ułatwieniem procesu składania. Najlepiej oczywiście byłoby, gdyby tylko te dwa elementy budowały całą mysz, ale zależnie od modelu znajdziemy takie, które pod widocznymi panelami obudowy posiadają „rdzeń”, łączący ze sobą wszystkie poszczególne elementy. 

W przypadku rozłożonej tutaj myszki, której wnętrza broniły tylko dwie śrubeczki pod ślizgaczami, widzimy, że na jej pomalowaną sprejem obudowę składają się cztery główne elementy – rdzeń, skrzydełka przycisków, grzbiet oraz podstawa.

Resztę dopełnia zestaw dwóch przycisków funkcyjnych, bocznych, jedna zaślepka i para czerwonych paneli-ozdóbek, wypełniających dodatkowo lukę na panelach bocznych. Podstawa myszki dzierży cały laminat, o którym później, a rdzeń odpowiada za stosowne połączenie ze sobą wszystkich poszczególnych elementów w spójną całość. Dzierży więc zaczepy, małe śrubki, czy blokady „na wcisk”. 

Jednak to, co w myszkach najważniejsze, znajduje się zawsze na ich laminacie, czyli elektronicznej płytce ze ścieżkami, na której znajdują się powszechnie znane układy. Najpierw rzućmy okiem na spód laminatu:

Pomijając szereg lutów i łączących je ścieżek, możemy dostrzec na pokładzie kilka rezystorów, czy kondensatorów, ale też bardziej zrozumiałe złącze zasilania, wyjście sensora optycznego bez soczewki i mikroukłady. Jednak więcej o myszce mówi nam druga strona laminatu, bo tutaj poszczególne elementy widać, jak na dłoni:

Idąc od tyłu, widzimy pojedynczą diodę, odpowiadająca za ozdobne podświetlenie, której towarzyszy tuż obok ta przezroczysta, która doświetla sensor. Poniżej nich znalazło się dwupinowe złącze na wbudowaną baterię (to przecież model bezprzewodowy), która jest ot tak po prostu przyczepiona na termopadzie do diody i sensora. Ten znajduje się praktycznie w centrum i jest trudny do pominięcia, jako niepozorny kwadracik, który odpowiada razem z przezroczystą soczewką za całą precyzję myszki. 

Najliczniejszymi elementami na laminacie są z kolei mikro przełączniki. Ich jest tutaj aż siedem i każdy z nich przypada osobnemu przyciskowi na myszce. Te dwa czarne, okrągłe, ustawione wertykalnie, to tak zwane przełączniki typu tactile, czyli najbardziej podrzędne, które mają tylko działać i nic poza tym. Daleko im do solidniejszych rozwiązań zarówno pod kątem pracy działania, jak i wytrzymałości, dlatego zwykle są stosowane tylko w przypadku przycisków bocznych i funkcyjnych w tanich modelach. Działają oczywiście tak, że w chwili nacisku przerywają przepływ prądu, co system myszki odczytuje jako ich aktywację.

Znacznie bardziej zaawansowane mikro przełączniki trafiają pod przyciski główne, ale jak widzimy w Zircon 330, znalazły się również pod rolką i tymi funkcyjnymi. Mowa tutaj jednak o dosyć przeciętnych rozwiązaniach Huano Red i Green, z czego te ostatnie odpowiadają za klikanie głównych przycisków i bardzo dobrze, bo są od tych pierwszych bardziej przyjemne w działaniu i mniej twarde. Różnice między nimi sprowadzają się włąśnie do charakterystyki kliku, a ich wytrzymałość sięga 5 mln aktywacji.

Ważnym elementem każdej myszki, na którego punkcie jestem wręcz przewrażliwiony, to sama rolka. Z pozoru nic ważnego, a w praktyce element, który może zniszczyć ocenę nawet bardzo obiecującego modelu, kiedy nie jest odpowiednio dopracowany. Chociaż my widzimy z tylko rolkę, za jej działanie jest odpowiedzialne połączenie dedykowanego mikroprzełącznika i tego, co zwykłem dla uproszczenia określać mianem łożyska.

W rzeczywistości rolka opiera się bowiem na małym kółku osadzonym we wnęce, którego bok jest pokryty szeregiem wypustek i to od ich wielkości oraz liczności zależy, jak finalnie będzie działać rolka. Czy będzie oferować lekkie, ledwie wyczuwalne przeskoki, czy może znacznie bardziej wyczuwalne i tym samym większe? Co do tego producenci muszą znaleźć odpowiedni balans, bo przesada zarówno w jedną, jak i w drugą stronę zawsze kończy się źle.

Nic skomplikowanego, ale ciągle sztuka

Z pozoru myszki komputerowe nie sprawiają wrażenia specjalnie skomplikowanych urządzeń, ale w przypadku tych bardziej zaawansowanych i szczególnych modeli (czy to rozbudowanych, czy bardzo lekkich) ich konstrukcja zawsze jest w pewnym stopniu wyjątkowa. Zwłaszcza w przypadku tych drogich modeli z autorskimi rozwiązaniami, którym naprawdę daleko do przykładu, jakiego możecie obejrzeć wyżej.