Robert Ballard zyskał największą sławę po tym, jak odkrył wrak Titanica, ale najwyraźniej badacz nie chce na tym poprzestawać. Twierdzi, że istnieje rozwiązanie, które powinno umożliwić zlokalizowanie wielu nieodkrytych jeszcze zatopionych statków.
Ballard jest zwolennikiem wykorzystywania autonomicznych pojazdów podwodnych w celu przeszukiwania morskich głębin. Przewaga takiego rozwiązania jest oczywista: roboty mogą zejść niżej od ludzi i przebywać tam wielokrotnie dłużej. Szybciej się też przemieszczają, o czym świadczy fakt, że dopłynięcie do wraku Titanica zajmuje autonomicznej łodzi nieco ponad godzinę – w przypadku ludzi potrzeba około dwóch i pół godziny.
Czytaj też: Titanic zostanie przeszukany raz jeszcze. W wyprawie będzie mógł wziąć każdy chętny
Wszystkie działania, które wykonywałem w przeszłości w zakresie archeologii, wykorzystywały pojazdy, które były połączone ze statkiem. Te, które budujemy teraz, to rewolucyjne nowe jednostki, zdolne do pracy w niezwykle skomplikowanym i nierównym środowisku – nowa klasa autonomicznych pojazdów podwodnych, które posiadają własną inteligencję i które zrewolucjonizują dziedzinę archeologii morskiej.
Robert Ballard
UNESCO szacuje, że na całym świecie na odkrycie czekają trzy miliony wraków
Jeśli wierzyć szacunkom przedstawicieli UNESCO, to na całym świecie znajdują się nawet trzy miliony wraków. Tak niewyobrażalna liczba robi wrażenie, ale pokazuje, z jakąś skalą zjawiska mamy do czynienia. Dotarcie do tych jednostek będzie ważne, ponieważ dostarczy informacji na temat zaawansowania ludzkiej cywilizacji w momencie ich poznania. Może też wyjaśnić odwieczne zagadki związane z historycznymi bitwami czy katastrofami.
Czytaj też: Odnaleziono dwa szwedzkie wraki. Czy to okręty siostrzane słynnego Vasy?
Najbardziej zaawansowaną jednostką stosowaną przez Ballarda jest Nautilus, statek przystosowany do prowadzenia badań w dziedzinie oceanografii, geologii, biologii i archeologii. Stosowana technologia jest kilkukrotnie tańsza od dotychczas wykorzystywanych, co stanowi poważną zaletę. Jednocześnie Ballard zauważa, że jego dziedzina jest znacząco „w tyle” i ze sporym opóźnieniem przyjmuje najnowsze technologie.