Obserwacje kosmosu pozwalają zauważyć, że Wszechświat się rozszerza. Nie da się jednak określić, gdzie znajduje się jego środek, ani w jakim tempie przebiega proces.
Rozszerzanie naszego uniwersum najłatwiej wyjaśnić na kulinarnym przykładzie. Jak przygotowujemy babeczki, przykładowo, z jagodami, gdy ciasto znajduje się w formie, to wszystkie owoce są dość blisko siebie. Podczas pieczenia, wraz ze wzrostem temperatury, ciasto rośnie, a jagody poruszają się razem z nim, oddalając się jedna od drugiej. Problem w tym, że z perspektywy każdego z owoców to inne odsuwają się od niego, a nie on od nich. Tak samo wygląda sytuacja w przypadku galaktyk.
Czytaj też: Oto meteoryt pochodzący sprzed narodzin Ziemi
Co zaskakuje najbardziej to fakt, że prawdopodobnie tempo rozszerzania Wszechświata nie jest jednostajne i z upływem czasu się ono zmienia. Jedną z podstawowych zasad kosmologii obserwacyjnej jest tzw. prawo Hubble’a. Mówi ono, że im bardziej oddalona jest galaktyka, tym szybciej się ona odsuwa. Z kolei te położone bliżej oddalają się znacznie wolniej. Obliczenia naukowca pochodzące z 1929 roku był dalekie od tych najnowszych, które zakładają, że stała Hubble’a w rzeczywistości jest dziesięć razy wyższa niż twierdził jej twórca.
Wszystko byłoby jasne, gdyby ostatnie pomiary faktycznie byłyby w stu procentach sprawdzone. Problem w tym, że ich rezultaty są różne i naukowcy mają obecnie co najmniej dwa wyniki związane z prędkością, z jaką rozszerza się Wszechświat. Oba wydają się poprawne, dlatego naukowcy szukają logicznego wyjaśnienia tego ewenementu. Jednym z nich jest oddziaływanie ciemnej energii, innym z kolei pomyłka w obliczeniach. Pewne jest natomiast to, że wciąż, jako ludzkość, niewiele wiemy na temat kosmosu.
[Źródło: livescience.com; grafika: NASA]