Na początku tygodnia świat obiegły dramatyczne zdjęcia i filmy z tysiącami martwych ryb w kanale Shinnecock (Nowy Jork). Początkowo obstawiano, że ryby zabite zostały przez glony albo toksyczne odpady. Okazuje się jednak, że prawda jest całkiem inna.
Naukowcy stwierdzili, że ryby zostały pozbawione tlenu. Uciekały one całą gromadą przed drapieżnikiem zwanym skrzelołuskiem (Pomatomus saltatrix). Dostały się one do kanału, który na noc zostaje zamykany. Tysiące ryb bardzo szybko wykorzystały dostępny w wodzie tlen przez co zaczęły się dusić. Gdy rano otworzono śluzy to wiele martwych ryb wypłynęło do morza, zostało wyrzuconych na brzeg. Zaledwie garstka przeżyła.
Po tej katastrofie od razu zbiegli się rybacy aby zebrać niektóre ryby i stworzyć z nich przynęty. Będą oni na nie łapać homary i owoce morza. Oczywiście odpowiedni wydział zdrowia bada próbki wody pod obecność patogenów i pestycydów jednakże nie oczekuje się, że wyniki wyjdą pozytywne.
Źródło: http://gizmodo.com/