Serwis New Atlas przygotował właśnie świetny materiał na temat dwójki motoryzacyjnych zapaleńców, którzy nie przepadali za czterokołowcami bez brak wiatru we włosach, ale jednocześnie ubóstwiali supersamochody. Bracia (Peter i Nick Papanicolau) założyli więc firmę Spartan Motor Company, rozpoczynając projekt Spartan, bo „woleli jeździć gokartami, niż jakimikolwiek samochodami”. I z tego właśnie zrodziło się cudo.
Czytaj też: Elektryczny GTE od Drako Motors zachwyca cyferkami
Już od pierwszych założeń The Spartan miało cechować przyśpieszenie rodem z motocykla, więc trzeba było trzymać się niskiej wagi. Najpierw postawili na silnik i przekładnie Ducati, dobijając aż 270 km/h na swoim „mini torze Nurburgring”. Później przeszli na silnik Honda Jazz, zapewniając prototypowi jeszcze więcej mocy i to wtedy przerzucili go na projekt CAD, uporządkowali proces produkcyjny i myślą o wystartowaniu z produkcją „nowego seryjnego samochodu wyścigowego Spartan na arenie międzynarodowej”.
Samochód produkcyjny będzie oparty na silniku 2,4-litrowym z Hondy Accord, który będzie pozyskiwany z drugiej ręki, rozłożony i ulepszony o nowe pierścienie, tłoki, łożyska, pręty i wszystko, czego potrzebuje. Lekkie koło zamachowe sprawi, że zabawa będzie bardziej ożywione na przepustnicy, a cięższe sprzęgło tego dopilnuje. Nie zabraknie też małego wzmocnienia doładowaniem Rotex, które pozwoli duetowi osiągnąć około 400 koni mechanicznych. Te przejdą przez sekwencyjną skrzynię biegów Quaife – dźwignię obsługiwaną standardowo, ale z opcjonalną zmianą łopatkową.
Możemy więc sobie tylko wyobrazić, jak The Spartan sunie po torze, ważąc jedynie 550 kilogramów. Tak niską wagę zawdzięcza podwoziu z ramą rurową z materiału, które jest trzy razy silniejsze od stali miękkiej. Pełni przy tym zarówno funkcje ”klatki bezpieczeństwa”, jak i podwozia. Nie zabraknie też solidnego podejścia do aerodynamiczności – przedni splitter, boczne listwy progowe i małe tylne skrzydło znajdą się na jego pokładzie.
Wydajność, cena i debiut The Spartan
W kwestii osiągów mówimy o dobiciu do setki w około 2,4 sekundy, ale takie osiągnięcia to nic w porównaniu do pozostałych zapowiedzi. Ten projekt ma być bardzo łatwy w konserwacji i tani w naprawach, choć początkowo będzie drogi – 104000$ piechotą przecież nie chodzi. Niestety nie dotarłem do premiery tego cacka, ale doszukałem się tego, że choć został stworzony z myślą o torach wyścigowych, to wymaga tylko niewielkich zmian, aby był legalny na drogach publicznych. Ciekawi mnie jednak, jak bracia poradzą sobie z kosztami homologacji…
Czytaj też: Silnik V8 w Shelby GT500 na 2020 rok z rekordowymi możliwościami „na litr”
Źródło: New Atlas